Rozdział 16. - Nigdy nie jest za dużo

   








   - Chyba przydałoby się zacząć robić ten obiad. – Westchnęłam. Cały ten czas od naszej rozmowy upłynął nam bardzo miło i szybko. Przegadaliśmy parę ładnych godzin, a później postanowiliśmy obejrzeć film, który właśnie się skończył i na ekranie widniały już tylko napisy końcowe. – Twoi rodzice niedługo wrócą z pracy.
- Ale mi się nie chce… - Chłopak bardziej wtulił się we mnie.
- Nie jęcz tylko wstawaj. Zapomniałeś już, że tak naprawdę powinniśmy siedzieć w szkole, ale Lisa z Jerrym zaczęli już nam wakacje?
- Oj przestań za trzy dni jest zakończenie roku szkolnego, na pewno już nikogo nie ma na lekcjach. – Popatrzyłam na niego spode łba, co podziałało bo od razu wstał z miejsca. – Dobra, dobra robimy jedzenie. – Podniósł ręce do góry i skierował się do kuchni, a ja poszłam od razu za nim.
Leon otworzył lodówkę i bacznie przyglądał się temu co jest w środku. Nagle zamknął drzwi i odwrócił się do mnie przodem.
- Jedyne co tam jest to kurczak i jakieś warzywa. Może pójdę na zakupy?
- O nie. Na pewno nie puszczę cię do sklepu po tym co stało się ostatnio. Nie chcę powtórki z rozrywki. Odsuń się zaraz coś wymyślę. – Podeszłam do lodówki i przyjrzałam się dokładnie jej zawartości. Naprawdę było tam niewiele rzeczy, ale do głowy przyszedł mi świetny pomysł.
- Wiem!  - Ups… krzyknęłam tak głośno, że Leon stojący obok mnie aż podskoczył. – Nie bój się tak. – zaśmiałam się, a on posłał mi skrzywiony uśmiech.
- No co wiesz?
- Zrobimy kurczaka w winie, a do tego sałatkę. Na pewno jest w domu jakieś wino.
- Ciekawe jak ty chcesz to zrobić. Przecież to brzmi jak danie z jakiejś wykwintnej restauracji.
- Zobaczysz, że to nie jest takie trudne na jakie wygląda.
- Tak jasne w programach kulinarnych wszystko wygląda na proste. 

***
      - A nie mówiłam, że damy radę to zrobić. – Powiedziałam patrząc na przepięknie przyrumienionego kurczaka w naczyniu żaroodpornym, które Leon wyjmował z piekarnika.
- No nie spodziewałem się, że z ciebie taka kuchareczka.
- Uwierz mi, że wielu rzeczy o mnie nie wiesz i jeszcze nie raz się mocno zdziwisz. – Wspięłam się lekko na palce i dałam mu całusa i właśnie w tej chwili zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Kogo to niesie? Czyżby rodzice zapomnieli kluczy? – Odsunęłam się od mojego chłopaka. Jeju jak to cudownie brzmi ‘chłopak’ i popędziłam w stronę drzwi.
- Dzień dobry. Pizza do pana Leona Verdasa. – Pizza? No nie powiem lekko się zdziwiłam i byłam zdezorientowana. Po co on do cholery zamawiał pizzę.
- Proszę chwilkę poczekać. – Uśmiechnęłam się do dostawcy. – Leon! Chodź tu natychmiast! – Po chwili usłyszałam jego kroki.
- Czemu się tak… o szlag. – Momentalnie mina mu zrzedła. Włożył rękę do kieszeni swoich spodni i wyciągnął z nich jeden banknot, który podał panu od pizzy, a ten natomiast oddał mu kwadratowy karton z jedzeniem. Ja stałam z boku i bacznie się im przyglądałam.
- Do widzenia.
- Do widzenia. – Odpowiedzieliśmy chórkiem z Leonem. Zamknęłam za panem drzwi i już myślałam o tym co powiem chłopakowi stojącemu za mną.
- Ty naprawdę myślałeś, że gotuję aż tak źle, że nawet zamówiłeś sobie pizzę, żeby nie umrzeć z głodu? – Wybuchłam śmiechem, ale mężczyzna nadal miał minę jakby się mnie bał. To sprawiało, że wcale nie mogłam powstrzymać śmiechu.
- Nie Violu. To nie tak jak myślisz.
- Ale nie tłumacz się. Przecież nie jestem na ciebie zła. Zresztą wiesz, pizzy nigdy nie jest za dużo. – Wykorzystałam chwilę oszołomienia chłopaka i zabrałam mu karton z jedzeniem. Pobiegłam szybko do salonu, a on zaraz za mną.
- Ej. To moje.
- Chyba podzielisz się ze mną Leonku. – Uśmiechnęłam się do niego słodko i zrobiłam maślane oczka.
- Och… no dobrze. – Zgodził się niechętnie. Choć ja wiedziałam, ze tylko udaje.

    Kiedy kończyliśmy jeść zamówiony przez Leona posiłek, usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi. Nie chciało nam się ruszać z miejsc, więc zostaliśmy tam gdzie siedzieliśmy i czekaliśmy na państwo Verdas.
- Cześć dzieci. – Powiedzieli wchodząc do salonu.
- Cześć.
- O widzę, że przygotowaliście ten pyszny obiad, ale dla nas nic nie zostało. – Powiedział Jerry patrząc na puste pudełko. Momentalnie spojrzeliśmy na siebie z Leonem i zaczęliśmy się śmiać.
- O co wam chodzi? – Spytała Lisa po dobrych kilku minutach.
- Zapomnieliśmy o pieczeni. – odpowiedziałam przez śmiech. Zauważyłam w oczach kobiety lekkie przerażenie i od razu wiedziałam co jej chodzi po głowie. – Ale spokojnie, jest wyjęta z piekarnika. – Uspokoiłam Lisę.
     Usiedliśmy wszyscy przy stole w kuchni rozkoszując się wyśmienitym smakiem kurczaka, którego udało nam się przyrządzić z Leonem.
- No powiem wam dzieciaki, że naprawdę się tego nie spodziewaliśmy z tatą. – Widać było po Lisie, że jest pełna zachwytu.
- Tak, nigdy nie jadłem czegoś takiego. Po prostu bomba.
- To wszystko zasługa Violi. To ona wszystko zrobiła.  – Chwalił mnie Leon.
- Bez ciebie bym sobie nie poradziła. – Chłopak uśmiechnął się dumnie. – Naprawdę wspaniale wyjmujesz kurczaka z piekarnika. Nikt nie może się z tobą równać. – Wszyscy wybuchliśmy nieopanowanym śmiechem.
- No dobrze, a poza tym co dzisiaj robiliście? Działało się coś ciekawego? – Zaczął nowy temat Jerry.
- Raczej nie. Wszystko po staremu. – Odpowiedział szybko chłopak za nas oboje, co mnie troszeczkę zdziwiło. Niby nie rozmawialiśmy o tym wcześniej, a jesteśmy razem dopiero jeden dzień, ale myślałam, że powiemy jego rodzicom o naszym związku.
- Myślałaś Violu, żeby zająć się gotowaniem na poważnie? - Spytała mama Leona. 
- Nie myślałam jeszcze o przyszłości. - Odpowiedziałam krótko i wróciłam do jedzenia. Nie lubię rozmawiać o przyszłości. Nie mam kompletnie pomysłu na siebie, a większość ludzi w moim wieku ma już wszystko zaplanowane, a ja jestem z kropce. Weźmy na przykład takiego Leona. Nie rozmawiałam z nim nigdy o jego planach, ale jestem pewna, że ma coś w zanadrzu.



******************
Nie jestem za bardzo zadowolona z tego rozdziału bo prawie nic się nie dzieję, ale chociaż jest. 4/7 jeszcze tylko 3, a najgorsze jest to, że nie mam ich napisanych XD. Co prawda 17 jest zaczęt no ale i tak mam mnóstwo pracy. Myślałam, że w tygodniu będę miała trochę więcej czasu na pisanie, ale tak nie było. Damy radę i dobrniemy do końca tego tygodnia. 

Kinga:)

2 komentarze:

© grabarz from WS | XX.