- Chyba przydałoby się zacząć robić ten
obiad. – Westchnęłam. Cały ten czas od naszej rozmowy upłynął nam bardzo miło i
szybko. Przegadaliśmy parę ładnych godzin, a później postanowiliśmy obejrzeć
film, który właśnie się skończył i na ekranie widniały już tylko napisy
końcowe. – Twoi rodzice niedługo wrócą z pracy.
- Ale mi się
nie chce… - Chłopak bardziej wtulił się we mnie.
- Nie jęcz
tylko wstawaj. Zapomniałeś już, że tak naprawdę powinniśmy siedzieć w szkole,
ale Lisa z Jerrym zaczęli już nam wakacje?
- Oj
przestań za trzy dni jest zakończenie roku szkolnego, na pewno już nikogo nie ma na
lekcjach. – Popatrzyłam na niego spode łba, co podziałało bo od razu wstał z
miejsca. – Dobra, dobra robimy jedzenie. – Podniósł ręce do góry i skierował
się do kuchni, a ja poszłam od razu za nim.
Leon
otworzył lodówkę i bacznie przyglądał się temu co jest w środku. Nagle zamknął
drzwi i odwrócił się do mnie przodem.
- Jedyne co
tam jest to kurczak i jakieś warzywa. Może pójdę na zakupy?
- O nie. Na
pewno nie puszczę cię do sklepu po tym co stało się ostatnio. Nie chcę powtórki
z rozrywki. Odsuń się zaraz coś wymyślę. – Podeszłam do lodówki i przyjrzałam
się dokładnie jej zawartości. Naprawdę było tam niewiele rzeczy, ale do głowy
przyszedł mi świetny pomysł.
- Wiem! - Ups… krzyknęłam tak głośno, że Leon stojący
obok mnie aż podskoczył. – Nie bój się tak. – zaśmiałam się, a on posłał mi
skrzywiony uśmiech.
- No co
wiesz?
- Zrobimy
kurczaka w winie, a do tego sałatkę. Na pewno jest w domu jakieś wino.
- Ciekawe jak
ty chcesz to zrobić. Przecież to brzmi jak danie z jakiejś wykwintnej
restauracji.
- Zobaczysz,
że to nie jest takie trudne na jakie wygląda.
- Tak jasne
w programach kulinarnych wszystko wygląda na proste.
***
- A
nie mówiłam, że damy radę to zrobić. – Powiedziałam patrząc na przepięknie
przyrumienionego kurczaka w naczyniu żaroodpornym, które Leon wyjmował z
piekarnika.
- No nie
spodziewałem się, że z ciebie taka kuchareczka.
- Uwierz mi,
że wielu rzeczy o mnie nie wiesz i jeszcze nie raz się mocno zdziwisz. –
Wspięłam się lekko na palce i dałam mu całusa i właśnie w tej chwili zadzwonił
dzwonek do drzwi.
- Kogo to
niesie? Czyżby rodzice zapomnieli kluczy? – Odsunęłam się od mojego chłopaka.
Jeju jak to cudownie brzmi ‘chłopak’ i popędziłam w stronę drzwi.
- Dzień
dobry. Pizza do pana Leona Verdasa. – Pizza? No nie powiem lekko się zdziwiłam
i byłam zdezorientowana. Po co on do cholery zamawiał pizzę.
- Proszę
chwilkę poczekać. – Uśmiechnęłam się do dostawcy. – Leon! Chodź tu natychmiast!
– Po chwili usłyszałam jego kroki.
- Czemu się
tak… o szlag. – Momentalnie mina mu zrzedła. Włożył rękę do kieszeni swoich
spodni i wyciągnął z nich jeden banknot, który podał panu od pizzy, a ten
natomiast oddał mu kwadratowy karton z jedzeniem. Ja stałam z boku i bacznie
się im przyglądałam.
- Do
widzenia.
- Do
widzenia. – Odpowiedzieliśmy chórkiem z Leonem. Zamknęłam za panem drzwi i już
myślałam o tym co powiem chłopakowi stojącemu za mną.
- Ty
naprawdę myślałeś, że gotuję aż tak źle, że nawet zamówiłeś sobie pizzę, żeby
nie umrzeć z głodu? – Wybuchłam śmiechem, ale mężczyzna nadal miał minę jakby
się mnie bał. To sprawiało, że wcale nie mogłam powstrzymać śmiechu.
- Nie Violu.
To nie tak jak myślisz.
- Ale nie
tłumacz się. Przecież nie jestem na ciebie zła. Zresztą wiesz, pizzy nigdy nie
jest za dużo. – Wykorzystałam chwilę oszołomienia chłopaka i zabrałam mu karton
z jedzeniem. Pobiegłam szybko do salonu, a on zaraz za mną.
- Ej. To
moje.
- Chyba podzielisz
się ze mną Leonku. – Uśmiechnęłam się do niego słodko i zrobiłam maślane oczka.
- Och… no
dobrze. – Zgodził się niechętnie. Choć ja wiedziałam, ze tylko udaje.
Kiedy kończyliśmy jeść zamówiony przez
Leona posiłek, usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi. Nie chciało nam się
ruszać z miejsc, więc zostaliśmy tam gdzie siedzieliśmy i czekaliśmy na państwo
Verdas.
- Cześć
dzieci. – Powiedzieli wchodząc do salonu.
- Cześć.
- O widzę,
że przygotowaliście ten pyszny obiad, ale dla nas nic nie zostało. – Powiedział
Jerry patrząc na puste pudełko. Momentalnie spojrzeliśmy na siebie z Leonem i
zaczęliśmy się śmiać.
- O co wam
chodzi? – Spytała Lisa po dobrych kilku minutach.
-
Zapomnieliśmy o pieczeni. – odpowiedziałam przez śmiech. Zauważyłam w oczach
kobiety lekkie przerażenie i od razu wiedziałam co jej chodzi po głowie. – Ale
spokojnie, jest wyjęta z piekarnika. – Uspokoiłam Lisę.
Usiedliśmy wszyscy przy stole w kuchni rozkoszując
się wyśmienitym smakiem kurczaka, którego udało nam się przyrządzić z Leonem.
- No powiem
wam dzieciaki, że naprawdę się tego nie spodziewaliśmy z tatą. – Widać było po
Lisie, że jest pełna zachwytu.
- Tak, nigdy
nie jadłem czegoś takiego. Po prostu bomba.
- To wszystko
zasługa Violi. To ona wszystko zrobiła. –
Chwalił mnie Leon.
- Bez ciebie
bym sobie nie poradziła. – Chłopak uśmiechnął się dumnie. – Naprawdę wspaniale
wyjmujesz kurczaka z piekarnika. Nikt nie może się z tobą równać. – Wszyscy wybuchliśmy
nieopanowanym śmiechem.
- No dobrze,
a poza tym co dzisiaj robiliście? Działało się coś ciekawego? – Zaczął nowy
temat Jerry.
- Raczej
nie. Wszystko po staremu. – Odpowiedział szybko chłopak za nas oboje, co mnie troszeczkę
zdziwiło. Niby nie rozmawialiśmy o tym wcześniej, a jesteśmy razem dopiero
jeden dzień, ale myślałam, że powiemy jego rodzicom o naszym związku.
- Myślałaś Violu, żeby zająć się gotowaniem na poważnie? - Spytała mama Leona.
- Nie myślałam jeszcze o przyszłości. - Odpowiedziałam krótko i wróciłam do jedzenia. Nie lubię rozmawiać o przyszłości. Nie mam kompletnie pomysłu na siebie, a większość ludzi w moim wieku ma już wszystko zaplanowane, a ja jestem z kropce. Weźmy na przykład takiego Leona. Nie rozmawiałam z nim nigdy o jego planach, ale jestem pewna, że ma coś w zanadrzu.
******************
Nie jestem za bardzo zadowolona z tego rozdziału bo prawie nic się nie dzieję, ale chociaż jest. 4/7 jeszcze tylko 3, a najgorsze jest to, że nie mam ich napisanych XD. Co prawda 17 jest zaczęt no ale i tak mam mnóstwo pracy. Myślałam, że w tygodniu będę miała trochę więcej czasu na pisanie, ale tak nie było. Damy radę i dobrniemy do końca tego tygodnia.
Kinga:)
Wrócę <3
OdpowiedzUsuńBoski! Lecę dalej! :DD
OdpowiedzUsuńRosalie