Rozdział 04.- Sherlock i Watson









    Pierwsze, co zobaczyłam po obudzeniu to ogromny bałagan po imprezie. Drugie, moich przyjaciół śpiących na kanapie obok, a trzecie to tors Leona, na którym leżałam. Wygląda na to, że obudziłam się pierwsza. Oczywiście nie obyło się bez bólu głowy. Nie zdziwiło mnie to, bo doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, że będę mieć kaca. Wczorajsza impreza była naprawdę wspaniała. Tego mi brakowało tutaj w Londynie. Wszystkie moje wspomnienia z niej są z Leonem. Bawiliśmy się całą noc razem. Z czasem nasze ‘zabawy’ przeszły być może za daleko jak na siostrę i brata, ale chyba nie zrobiliśmy niczego złego. Do niczego nie doszło. Chyba mogę spędzać czas z moim bratem. Prawda? Leon wygląda tak słodko kiedy śpi, choć Federico też niczego nie brakuję. Na samą tę myśl mimowolnie się uśmiechnęłam.
     Po moich przemyśleniach doszłam do wniosku, że pewnie reszta też niedługo wstanie, więc pomyślałam, że zrobię nam śniadanie. I co najważniejsze, naszykuję jakieś leki na niezbyt przyjemnego kaca, który niestety jest nieodłącznym elementem poranków po imprezach takich jak nasza wczorajsza. Szybko zrobiłam jajecznicę i akurat kiedy nakładałam ją na talerze do kuchni weszła trójka śpiochów.
- Dzień dobry.- zwróciłam się w ich stronę z uśmiechem na ustach.
- Cześć.- odpowiedzieli mi chórkiem.
- Z czego się tak cieszysz? – spytał Fede, który podszedł i pocałował mnie w policzek. Zdziwiło mnie jego zachowanie. Nie spodziewałam się tego, lecz nie zwróciłam teraz na to zbytnio uwagi.
- Po prostu wczoraj było świetnie. I pomyśleć, że mogłoby mnie to wszystko ominąć gdyby nie Lisa.
- Masz rację. Dawno już się tak nie bawiłam.- przytaknęła mi Fran.
     Zjedliśmy śniadanie i nadszedł czas na najmniej przyjemną część, czyli sprzątanie. Pewnie zajmie to nam z pół dnia, ale nie mamy innego wyjścia. Czym prędzej zabraliśmy się do pracy. Po jakiś trzech godzinach zrobiliśmy się głodni, więc Leon zarządził przerwę i zaczęliśmy robić pizze.
- Fede podaj mi mąkę. – zostałam w domu sama z Fedrico. Leon i Fran poszli po jakieś dodatki na pizzę, bo okazało się, że mamy tylko ser.
- Pod jednym warunkiem. – uśmiechnął się i wskazał na swój policzek. Zaśmiałam się i podeszłam do niego. Już chciałam dać mu buziaka w policzek, ale w ostatniej chwili obrócił głowę i pocałowaliśmy się w usta. Powiem wam, że włoch bardzo dobrze całuję. Z każdą sekundą pogłębialiśmy pocałunek. W pewnym momencie usłyszeliśmy chrząknięcie. Oderwaliśmy się szybko od siebie.
- Umm. My tylko… - zaczął wyjaśniać chłopak swojej siostrze i mojemu bratu.
- Mieliście robić pizze! – oburzyła się włoszka. – Jestem głodna. – zaśmiała się i podeszła w naszą stronę. A Leon? Leon stał i patrzył się na mnie. Po chwili się ocknął, posłał naszej trójce uśmiechy i dołączył do nas.
       Jedzenie. Wyszło nam świetnie. Co prawda zrobiliśmy kolejny bałagan, który musimy sprzątnąć, ale grunt, że było pyszne. Zrobiliśmy wszędzie porządki i uznaliśmy, że nie jest jeszcze tak późno i obejrzymy sobie film.
- Przygotuję przekąski. – zaproponowałam i ruszyłam w stronę kuchni.
- Czekaj! Pomogę ci! – zawołał Federico i poszedł ze mną. Zrobiliśmy popcorn i wzięliśmy colę oraz żelki. Już chciałam wracać do przyjaciół, ale chłopak złapał mnie za nadgarstek jednocześnie nie umożliwiając mi tego.
- Co robisz jutro? – spytał prosto z mostu. - Mamy wolne, bo w szkole odbywa się jakaś uroczystość czy coś w tym stylu. – dodał szybko.
- Nie mam planów. – odpowiedziałam zgodnie z planem.
- Więc skoro jesteś jutro wolna może pójdziemy gdzieś razem?
- Na randkę?
- Tak.
- Świetnie. Chodźmy już, bo zaczną się niecierpliwić.- uśmiechnął się do mnie i złapał za rękę. Niby mały gest, ale poczułam się niesamowicie, kiedy jego dłoń zetknęła się z moją. Zanieśliśmy wszystko do pokoju, tym samym przerywając pozostałej dwójce rozmowę.
- Wybraliście już film? – spytałam siadając pomiędzy chłopakami.  W pokoju rozbrzmiała twierdząca odpowiedź, więc mogliśmy zacząć już nasz seans.

***
     Po około godzinie zauważyłam, że wszyscy zasnęli. Nie dziwię im się bo sama jestem zmęczona. Po imprezie spaliśmy około trzy-cztery godziny, a to stanowczo za mało, aby nasze organizmy po tak dużej ilości alkoholu i tańca mogły się zregenerować. Na dodatek produkcja, którą oglądaliśmy stała się nudna i do przewidzenia. Już po piętnastu minutach można było rozgryźć całą fabułę. Jako, że zostałam sama, a mogę się założyć, że przedzierające się do pokoju promienie słoneczne nie pozwolą mi usnąć pomyślałam, że pójdę po swój telefon. Zostawiłam go wczoraj w pokoju Fran, aby nie musieć się o niego martwić podczas imprezy. Weszłam do pomieszczenia i pod stertą ubrań na łóżku znalazłam to czego szukałam. Włączyłam urządzenie i to co zobaczyłam bardzo mnie zaskoczyło. Upuściłam telefon i miałam wrażenie jakby ziemia pod nogami mi się zapadła, straciłam panowanie w rękach i nogach. Osunęłam się po ścianie na podłogę i chwyciłam komórkę. Pewnie spytacie co spowodowało u mnie taki stan. Dla was może wydać się drobnostką, ale ja doskonale wiem co to oznacza. Na wyświetlaczu ujrzałam trzydzieści sześć nieodebranych połączeń. Dwadzieścia cztery były od Lisy, a pozostałe dwanaście od Jerrego. Jeśli jeszcze nie zorientowaliście się co to oznacza już wam wyjaśniam. Pamiętacie kiedy Leon zapewniał mnie, że dzwonił do rodziców i nie mam się czym przejmować? Teraz już wiem na pewno, że tego nie zrobił i będziemy mieć kłopoty. Nie myśląc wiele pobiegłam do salonu i wywlekłam stamtąd mojego brata. Jego zdziwienie na twarzy było tak komiczne, że gdyby nie kłopoty w jakie nas wpakował, śmiałabym się z tego bardzo długo. Jednak znajdujemy się w takiej a nie innej sytuacji i tutaj liczą się każde minuty. Jak najszybciej musimy coś wymyślić. Jakiś plan główny, a też plan B, aby na wszelki wypadek mieć cos w zanadrzu. Zachowuje się jakbym grała w filmie akcji. Gdybyśmy nie byli teraz w tak beznadziejnej okoliczności moglibyśmy mieć z tego niezły ubaw.
    - Wczoraj zarzekałeś się, że dzwoniłeś do rodziców i ustalałeś, że nie wrócimy na noc do domu, a tymczasem co? Kilkadziesiąt nieodebranych połączeń od nich. – mówiąc to pokazuję mu telefon.- Lepiej, żebyś miał dobre wytłumaczenie. – nie przejmuję się tym, że przez moje krzyki na pewno Fede i Fran już nie śpią.
- Violu – niech on mi tylko tu nie Violusiuje, bo to nic nie da. – przepraszam. Musiałem być już w tedy mocno pijany i sam nie wiedziałem co mówię. Zaraz coś wymyślimy. Nie denerwuj się. – dlaczego on o cholery jest taki spokojny. Przecież policja już nas na pewno szuka, Lisa i Jerry odchodzą od zmysłów, a on sobie na spokojnie siada przy stole i czeka aż ja usiądę koło niego na jednym z drewnianych krzeseł. Nie rozumiem jego zachowania, jednak po chwili kapituluję i ląduję na miejscu obok Leona. Już chcę zacząć dalszą część mojej przemowy, ale chłopak mi to skutecznie uniemożliwia i sam zaczyna mówić.
- Wiem co chcesz powiedzieć. Nawaliłem, ale czasu nie cofnę. Nerwy też nam wcale tego nie ułatwią. Musimy na spokojnie zastanowić się co zrobić, aby ponieść jak najmniejsze konsekwencje. – po tym co właśnie usłyszałam czuję się potwornie. W dodatku mam wrażenie jakbym była jakąś smarkulą.
- Przepraszam. Nie powinnam była tak zareagować. – przyznałam i spuściłam głowę.
- Ej. Spokojnie – wziął moją dłoń w swoje ręce, podniósł do góry i musnął delikatnie swoim ustami. Spojrzałam na niego, lecz szybko odwróciłam wzrok. – To wszystko moja wina i na pewno znajdziemy jakieś rozwiązanie. – wciąż trzymał moją rękę przy swoich wargach, tak że czułam jego ciepły oddech.
-Czemu tak krzyczycie? – nagle do pomieszczenia, w którym byliśmy wszedł zaspany Federico. Wstałam gwałtownie z miejsca. W końcu Federico mógł sobie pomyśleć nie wiadomo co, a zaprosił mnie na randkę i to wydarzenie mogłoby nie sprzyjać naszej relacji.
- Mamy małe rodzinne kłopoty. Musimy się już zbierać. – wyjaśniam szybko i ciągnąc za sobą Leona salam w kierunku drzwi.
- Ale nasza randka jest nadal aktualna tak? – Jeszcze tego mi brakowało.
- Mam nadzieję, że tak. Przepraszam, zdzwonimy się. – Przed samym wyjściem westchnęłam, podeszłam do chłopaka i pocałowałam go w policzek. 

***

     - Zgaduję, że nie chcesz, aby rodzice dowiedzieli się, że nie byliśmy na spotkaniu klubu dyskusyjnego, tylko na imprezie. – jedziemy samochodem Leona do domu. Jesteśmy już nie daleko i mamy coraz mniej czasu na wymyślenie jakiejś dobrej wymówki.
- Brawo Sherlocku.- zaśmiał się i posłał mi szczery uśmiech.
- Myślę, że trzeba pomyśleć nad czymś prostym, żebyśmy nie zapętlili się w tym kłamstwie. Co ty na to Watsonie?
 - Całkowicie się z tobą zgadzam Holmesie. - po wypowiedzeniu tych słów zapadła chwilowa cisza. Nie trwała ona jednak zbyt długo, bo oboje wybuchliśmy śmiechem.
- Proponuję, żebyśmy powiedzieli, że spotkanie skończyło się wcześniej, więc poszliśmy do znajomych, a przy oglądaniu filmu usnęliśmy i zapomnieliśmy zadzwonić.
- Mówisz to jakbyś robiła to codziennie.- sama nie wiem czy to brzmiało bardziej oskarżycielsko, czy było to po prostu stwierdzenie, ale tak czy siak jest w tym trochę racji.
- Bo to prawda. – odpowiedziałam bez zastanowienia wpatrując się w krajobraz za oknem. Czułam na sobie wzrok Leona, lecz wzrok nadal miałam utkwiony w oknie.
- Nie bardzo rozumiem.- słyszałam lekkie zakłopotanie w jego głosie i w tym momencie na ułamek sekundy spojrzałam na niego. Miał dziwny wyraz twarzy, zmarszczone czoło, a brwi podniesione do góry. Zorientował się, że na niego patrzę, ale ja znów odwróciłam głowę tak, że nie widział mojej twarzy. Trwało to dosłownie chwilę, ale mam wrażenie jakby ciągnęło się w nieskończoność. Postanowiłam rozwiać jego wątpliwości i chociaż po części spróbować mu to wyjaśnić.
- Kiedyś imprezy stanowiły moją codzienność. Nie wyobrażałam sobie tygodnia bez choćby jednej imprezy. Można by powiedzieć, że byłam uzależniona. Moi rodzice na imprezy mówili definitywne nie, więc wymyślałam mnóstwo różnego rodzaju bajeczek, aby niczego się nie domyślili. Przestańmy już o tym gadać. Musimy skupić się na tym co jest teraz. – wydawało mi się, że powiedziałam to wszystko na jednym wdechu. Chciałam to wszystko mieć za sobą.
- Co znaczy kiedyś? – nie dawał za wygraną. Sądziłam, że jeśli opowiem mu cokolwiek to da sobie z tym spokój i odpuści. Najwidoczniej się pomyliłam.
- Przed przyjazdem tutaj, kiedy mieszkałam w Buenos Aires.- wreszcie pojechaliśmy pod dom. Podróż strasznie mi się dłużyła. Nie myślałam nawet o konsekwencjach jakie czekają nas w domu. Chciałam jak najszybciej wysiąść z samochodu, bo zdawałam sobie sprawę, że Leon jeszcze nie skończył wypytywania o moją przeszłość. Chwyciłam za klamkę, ale nie mogłam otworzyć drzwi. Spojrzałam pytającym wzrokiem na Leona, a on tylko głupio się uśmiechał. Z chęcią bym mu teraz przywaliła, ale nie chcę tłumaczyć się Lisie i Jerremu dlaczego ich syn ma podbite oko.
- Otwórz te cholerne drzwi.- warknęłam na niego, na co tylko uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Nie opowiedziałaś mi jeszcze całej swojej historii.
- I nie zamierzam.
- Przecież jestem twoim bratem. Wspominałaś, że zawsze chciałaś mieć starszego brata.
- To nie ma nic do tego.
- Zobaczysz, że kiedyś i tak mi wszystko opowiesz. – dlaczego na jego twarzy cały czas widnieje ten piękny uśmiech. Popatrzyłam na niego spode łba. – Okej. – wzniósł swoje ręce do góry w geście poddania się.- Przepraszam. To nie moja sprawa. Nie będę się już wtrącał. – po tym co powiedział uśmiechnęłam się od ucha do ucha, nachyliłam się i dałam mu całusa w policzek. – Czyli nie gniewasz się na mnie?
- Nie. – odpowiedziałam krótko. Wyszliśmy z samochodu i stanęliśmy przed samymi drzwiami. Oboje nie byliśmy do końca pewni co nas czeka. Wymieniliśmy się nerwowymi spojrzeniami.
- Jakby coś to zwalaj wszystko na mnie. To moja wina. – nigdy bym się czegoś takiego nie spodziewała. Kiedyś pewnie zrobiłabym tak jak powiedział. Zwaliła wszystko na niego. Ale nie dzisiaj.

- Ej. Jesteśmy w tym razem. I czy chcesz czy nie jestem teraz twoim rodzeństwem i tak łatwo się mnie nie pozbędziesz. – oznajmiłam patrząc mu prosto w oczy. Wyciągnęłam do niego rękę, on ją złapał i razem weszliśmy do środka.



****************
   Szkoła trwa już tydzień i oficjalnie możemy mówić, że chcemy wakacje XD.
Mam już pozapowiadanych mnóstwo kartkówek, więc życzcie mi szczęścia :D
    Ten rozdział bardzo dobrze mi się pisało. Miałam ogromny przypływ weny. Nie mogłam go skończyć , choć w pewnym momencie myślałam nawet, że będę musiała przenieść akcję z następnego rozdziału do tego, bo będzie bardzo krótki. Jak na mnie jest dość długi. Najdłuższy jaki do tej pory napisałam ;D. Dodatkowo, kiedy nie pisałam to czytałam książkę dzięki, której wiem na czym muszę się bardziej skupić w rozdziałach:).
    Nie wiem czy kolejny rozdział uda mi się dodać w przyszłym tygodniu, bo nie mogę się zebrać, aby go dokończyć. Wczoraj dopisałam do niego może dwa zdanie nad którymi siedziałam z piętnaście minut XD. 
     Chciałam Was też serdecznie zaprosić na mojego snapchata: kblog13. To by było na dzisiaj chyba tyle:)

Do następnego 
  Kinga<3

3 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Violetta i Federico?
      Randka? Nie!! To nie może być prawda. Mam omamy wzrokowe. Zdrzemnę mnie trochę i mi przejdzie. No to zaczyna się nieźle. Kurde.
      Całowali się nawet. Hmmm czyżby Leon był zazdrosny o "siostrę" ??
      Czyżby nie podobało mu się to, że V idzie na randkę z Fede? Ciekawe dlaczego.
      Nie powiedział nic rodzicom na temat imprezy i czeka ich kazanie w domu.
      Cudowny.
      Piszesz świetnie. Bardzo mi się podoba Twój styl pisania.
      To co? Do next'a!

      Maddy ❤

      Usuń
  2. Świetny *-*
    Zapraszam do mnie na drugi rozdział ;)
    http://story-by-livia.blogspot.com

    Livia xoxoxo

    OdpowiedzUsuń

© grabarz from WS | XX.