Rozdział 07. - Dzwoniłem z milion razy

       









           Stałam w kuchni i przygotowywałam jakieś przekąski na dzisiejszy wieczór. Nie wiem ile osób Leon zamierza zaprosić, bo powiedział, że właśnie zamierza dzwonić i zapraszać znajomych. Usłyszałam kroki i po chwili zobaczyłam szatyna stojącego przede mną.  
- I co? Załatwiłeś wszystko? – mówią to włożyłam sobie do buzi kawałek sera, który został. Muszę przyznać, ze jest wyjątkowo dobry.
-Tak. Będziemy tylko we czwórkę, my i Fede z Fran. Inni nie mogą dzisiaj niestety przyjść. W czym mam ci teraz pomóc? – chłopak podszedł do mnie i chwycił do ręki jedną z malutkich kanapek, które zrobiłam. Włożył ją sobie całą do buzi i zjadł.
- Ej! To miało być na później! – krzyknęłam i walnęłam go w ramie. Co bardziej bolało mnie niż jego. Verdas tylko się zaśmiał.
- Przecież zrobiłaś ich bardzo dużo. Mogę się założyć, że i tak tylu nie zjemy. – no i wziął sobie kolejną.
- Przestań! Zaraz sam będziesz wszystko robił. – stanęłam przed nim z założonymi rękami na klatce piersiowej i spojrzałam na niego obrażonym wzrokiem.
- Oj no przepraszam. Nie gniewaj się. – Leon podchodził do mnie z rozłożonymi rękami i szerokim uśmiechem na ustach. Na początku byłam przekonana, że chce mnie przytulić, ale kiedy ja również wyciągnęłam ręce przed siebie, chłopak podniósł mnie i położył sobie na ramię tak, że trzymał mnie za nogi, a moja głowa wisiała za jego plecami.
-Leon puść mnie! Masz mnie natychmiast postawić na ziemie!
-Możesz sobie pomarzyć księżniczko. – usłyszeć można było, że nie może powstrzymać śmiechu. Szedł w kierunku salonu. Nagle poczułam jego rękę na swoich pośladkach.
- Ręce przy sobie. – powiedziałam groźnie, lecz nie mogłam opanować śmiechu, więc nie brzmiało to tak jak bym chciała. Leon nic sobie z tego nie zrobił tylko niósł mnie dalej. Kiedy w końcu doszliśmy, rzucił mnie na jasną kanapę i sam się na nią położył. Wisiał nade mną i patrzył mi w oczy. Sama nie wiem jak długo, ale było w nich cos magicznego, niesamowitego. Zjechałam wzrokiem trochę niżej, na jego usta. W tym momencie lekko je oblizał. Wiem, że zrobił to specjalnie. Wyglądał bardzo seksownie. Cały czas się we mnie wpatrywał. Nie wytrzymałam dłużej i pocałowałam go. Odwzajemnił mój pocałunek. Błądziłam sowimi dłońmi po jego torsie. Bardzo dobrze mogłam wyczuć jego mocno zarysowane, twarde mięśnie przez materiał koszulki, którą miał na sobie. Po chwili oderwaliśmy się od siebie na co cicho jęknęła. Verdas całuje nieziemsko. Szatyn zaśmiał się pod nosem i pochylił się do mnie.
- Ja też umiem grać w tę grę Violetto.- szepnął mi swoim jakże zmysłowym głosem do ucha.

***
       Wszystko jest już gotowe na przyjście gości. Choć ja nadal nie mogę się do końca otrząsnąć po wydarzeniu, które miało miejsce na kanapie w salonie. Do tej pory nie odezwałam się do chłopaka ani słowem, mimo że on cały czas szepcze mi na ucho najprzeróżniejsze rzeczy. Szczerzę mówiąc nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. Nie wiem czy którekolwiek z nas wie na czym ma polegać ta zabawa i co ma ona wnieść do naszego życia, ale na razie polega ona tylko na uwodzeniu siebie nawzajem. No nie powiem, całkiem mi się to podoba. Jak na razie mamy remis, więc muszę zaplanować coś nowego, aby ponownie być na prowadzeniu.
       Weszłam do pokoju w celu przebrania się. Założyłam szare, obcisłe legginsy i prześwitujący T-shirt. Świetnie to współgrało z moim koronkowym stanikiem. Przejrzałam się w lustrze i zaczęłam się zastanawiać, czy na pewno tak mogę wyglądać. Gdybym miała być sama z Leonem nie zastanawiałabym się ani chwili. Aczkolwiek sami nie będziemy, więc mam wątpliwości. Postanowiłam się przebrać. W pewnym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi.
- Cholera! Akurat teraz. – właśnie zdążyłam zdjąć bluzkę i szukałam czegoś do przebrania.- Leon otwórz te drzwi! – po chwili znów usłyszałam dźwięk dobijania się do drzwi. Czyli Leon tego nie słyszy. Zbiegłam na dół w samym biustonoszu, ale zakryłam się trochę bluzką, którą trzymałam w ręku. Czym prędzej otworzyłam drzwi, bo to puknie i dzwonienie robiło się coraz bardziej nieznośne.
- Pali się?- za mahoniowymi drzwiami ujrzałam tylko bruneta, który dość mocno zdziwił się na mój widok.
- Hej. Fran przyjdzie za chwilę bo musiała coś jeszcze załatwić.- powiedział szybko wchodząc do środka. Był w stosunku do mnie oschły. Przecież nic mu nie zrobiłam. Może mi się tylko wydawało.
- Hej. Idź do salonu. Ja zaraz przyjdę tylko muszę się ogarnąć i przy okazji zawołam Leona. – uśmiechnęłam się, lecz on wcale tego nie zauważył, bo szybko odwrócił się w stronę pomieszczenia , o którym mu mówiłam. Coś tu nie pasuje. Federico zawsze był wesoły i pełen energii, a teraz siedzi przygnębiony i wpatruje się w jeden punkt. Nie myśląc więcej udałam się na górę po Leona oraz aby ubrać wreszcie jakąś bluzkę. Usłyszałam lejącą się wodę w łazience, więc zakładam, że Leon właśnie bierze prysznic, ale na wszelki wypadek zajrzę do jego pokoju. Nie myliłam się. Nie ma go w pokoju, więc musi był w łazience. Idąc do pokoju patrzyłam na swoje bose stopy i pomyślałam, że przydałoby się zmienić kolor na paznokciach. Myślę, że krwiście czerwony będzie idealny, ale zajmę się tym już jutro.
       Nagle poczułam, że zderzam się z czymś mokrym i twardym, a następnie chwieję się. Moja bluzka upadła gdzieś daleko, wiec teraz nic mnie nie zasłania. Już mam upaść na podłogę, ale czuję czyjeś ręce, które w ostatnim momencie mnie łapią. Był to Leon, który dopiero co wyszedł z pod prysznica. Z mokrymi włosami i kroplami wody ściekającymi po jego torsie wyglądał jeszcze lepiej niż zwykle. Miał tylko przewiązany ręcznik wokół bioder. Podniecił mnie jego widok i postanowiłam zacząć działać. Podniosłam się szybko i wpiłam się w usta szatyna. Odwzajemnił mój pocałunek i zaczął lekko popychać mnie w stronę jego sypialni. Popchnął mnie na łóżko i ponownie dzisiejszego dnia zawisł nade mną. Całował każdy milimetr mojego ciała, kiedy dotarł w okolice mojego biustu chciałam przejąć kontrolę i się nim trochę pobawić, ale mi na to nie pozwolił.
- Nie ma tak łatwo. – szepnął mi do ucha i zaczął całować moje dosyć duże piersi przez materiał stanika. Chciałam się poddać i po prostu się z nim kochać. Nie obchodziło mnie to, że Federico czeka na dole, a Francesca też zaraz przyjdzie. W tej chwili liczyliśmy się tylko my. Schodził pocałunkami niżej, na mój brzuch, a ja stawałam się coraz bardziej podniecona. Ściągnął mi szybko spodnie, a pocałunkami dotarł już pawie do moich majtek. Spojrzał się na mnie. I wstał. Kucnął przy łóżku w miejscu gdzie miałam głowę.
- Leon 2, Violetta 1. – po wypowiedzeniu tych słów wstał i podszedł do szafy, z której wyjął ubranie, a ja w tym czasie wyszłam z pomieszczenia, po drodze do swojego pokoju zabrałam bluzkę, która mi wypadła i poszłam się ubrać.

***
      Siedzimy w czwórkę w dużym pokoju i oglądamy któryś już z kolei film. Jest to chyba trzeci albo czwarty. Sama bo jestem już potwornie zmęczona. Fran już usnęła, Leon też przymyka oczy, więc zostaliśmy tylko ja z Federico. Chociaż on i tak ze mną nie rozmawia. Musimy to zmienić bo wcale mi się to nie podoba. Wstałam ze swojego miejsca i podeszłam do bruneta. Wzięłam jego rękę i lekko pociągnęłam. Wstał z fotela i szedł za mną do jadalni. Usiedliśmy przy stole naprzeciwko siebie.
- A więc powiesz mi co się dzieje i dlaczego jesteś na mnie obrażony?
- Naprawdę nie wiesz?
- Nie. – odpowiedziałam niczego nieświadoma.- Kompletnie nie mam pojęcia czemu z dnia na dzień przestałeś ze mną rozmawiać. – byłam już lekko poirytowana tą całą sytuacją.
- Byliśmy umówieni. Na randkę. Nie przypominasz sobie? – powiedział oschłym, obojętnym tonem. Momentalnie mina mi zrzedła. Czyli to jednak moja wina. Naprawdę zapomniałam. Przez ten wypad do klubu, ta cała gra z Leonem. Och. Wszystko popsułam. Zapomniałam nawet co zaszło między mną a nim, ale jak teraz o tym myślę to uważam, ze to wszystko nie ma sensu. Może to i lepiej, że zapomniałam. Zrobiłabym mu tylko nadzieję na coś co nie ma prawa wyjść.
- Przysięgam, że zapomniałam. Wyleciało mi to z głowy. Bardzo dużo się teraz działo i to przez to. Naprawdę strasznie cię przepraszam. Nie chciałam, aby tak wyszło. – zaczęłam się szybko tłumaczyć.
- Mogłaś chociaż odebrać telefon. Dzwoniłem z milion razy. –chłopak przez cały czas patrzył się w jeden punkt na stole, ani na sekundę na mnie nie spojrzał.

- Dzisiaj nawet na niego nie spojrzałam i pewnie leży gdzieś w koncie rozładowany. – wstałam i usiadłam obok niego. – Naprawdę tak bardzo cię przepraszam. Jakoś ci to wynagrodzę. Obiecuję. Tylko się już na mnie nie gniewaj. Proszę. – po moich słowach Fede spojrzał wreszcie na mnie i się uśmiechnął.  Ucieszyłam się z tego i odwzajemniłam ten uśmiech. Teraz muszę tylko wymyślić co zrobić, aby chłopak nie zrobił sobie nadziei i abyśmy nadal byli przyjaciółmi. 



*************
 Witam wszystkich bardzo serdecznie;)
Jak widać na załączonym obrazku nasza kochana Violetta zapomniała o randce, a to wszystko przez Leonka xD. 
Powiem Wam, że to jest najszybciej napisany rozdział na tym blogu. Ja bardzo wolno piszę rozdziały (zazwyczaj jeden rozdział zajmuję mi parę dni), a ten napisałam w pół dnia. Ogólnie to teraz można powiedzieć wdrożyłam się znowu do pisania to idzie mi to dużo lepiej i mam na to ogromną ochotę. Ten rozdział napisałam jeszcze w zeszłym roku, więc dopiero 8 (który na marginesie jest już prawie gotowy i jestem z niego naprawdę zadowolona :D) będzie w pełni noworoczny;)

             Kinga:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

© grabarz from WS | XX.