Rozdział 02. - Ulewa

   




 -Dzień dobry synku! –uśmiechnięta Lisa podeszła do chłopaka i się z nim przywitała całusem w policzek. – To jest Violetta przyjechała na wymianę. Pamiętasz? Opowiadałam ci o niej. Będzie z nami mieszkać przez trzy miesiące lub dłużej. Przez ten czas masz ją traktować jakby była twoją siostrą, Rozumiesz? – Przytaknął jej i ruszył w moją stronę.
– Cześć, jestem Leon. – przedstawił się, a ja chciałam podać mu rękę. No właśnie. Chciałam. I zrobiłam to, ale mój nowy ‘braciszek’ wziął moją dłoń, podniósł ją do ust i lekko musnął swoimi wargami. Dobra tego to ja się nie spodziewałam. Po chwili usiadł na krześle naprzeciwko mnie. Przez całe śniadanie nic nie mówił tylko się do mnie uśmiechał. Lisa i Jerry cały czas mnie zagadywali i pytali jak jest w moim rodzinnym kraju.
   -Violu, Leon będzie odwoził Cię do szkoły, ponieważ chodzicie do tej samej placówki nie będzie to większym problemem. - Czy ja dobrze słyszałam? Pan przystojny chodzi ze mną do szkoły. Może nawet trafię do jego klasy. Tylko moment. Ile on ma lat?
- Przepraszam, a czy jestem też w klasie z Leonem?
-Nie, Leon jest w klasie wyżej. Synku nie zapomnij tylko, że masz dzisiaj koło szachowe.- Przepraszam, ale czy ja się właśnie przesłyszałam? Co powiedział Jerry? Koło szachowe? Taki przystojny i akurat on musi grać w szachy? Kompletni nie rozumiem o co tu chodzi.
– Oczywiście tato. Pamiętam. Violetta, czy coś się stało? Masz minę jakbyś myślała jak rozwiązać równanie z trzema niewiadomymi. – Trzema niewiadomymi? Co ten facet gada? Jest rok starszy ode mnie, a mam wrażenie jakby miał z pięćdziesiąt lat. Całe moje wyobrażenie o nim właśnie legło w gruzach. Czy mogę już wrócić do domu?
- Nie nic się nie stało. Po prostu się zamyśliłam. Dziękuję za śniadanie. Było pyszne, ale my już chyba musimy iść. Prawda Leon? – Nie wiem co jest nie tak z tym chłopakiem, ale muszę się tego dowiedzieć i jak najszybciej to zmienić . Przecież taki piękny okaz nie może się zmarnować prawda?

***
   -Masz naprawdę fajny samochód. – No co? Musiałam to powiedzieć. Od zawsze miałam słabość do audi, a to jest wyjątkowo piękny model.
– Dzięki. –Jak tylko to powiedział uśmiechnął się. On ma taki piękny uśmiech. Cały jest piękny. Nawet ma AUDI! Ale co z tego, z koro gra w szachy, a minę kogoś porównuję do matmy. Jeśli ktoś w codziennym życiu porównuje coś do matmy i nie jest to gówno to jest z nim coś nie tak.  Nie martwcie się na zapas. Doktor Violetta zbada dokładnie całą tę sprawę, dowie się co jest nie tak i naprawi to co się zepsuło. Wszystko będzie dobrze. Mam nadzieję.
    Nawet nie zwróciłam uwagi na to, że Leon otworzył mi drzwi od samochodu i czeka, aż wsiądę. Żaden mój chłopak nie otworzył mi drzwi od samochodu. To zaczyna robić się trochę dziwne, a dopiero wczoraj tu przyjechałam. Ledwo co zdążyłam zjeść śniadanie, i nawet ani razu nie obraziłam nikogo na głos.
   -Po lekcjach będę czekał na ciebie na parkingu. Wszystkie klasy kończą lekcję w tym samym czasie, więc jest to dodatkowe ułatwienie dla ciebie. Nie będziesz musiała tłuc się autobusami. – powiedział to nie odrywając wzroku od drogi. Nie mogłam zdobyć się na wypowiedzenie ani jednego słowa, więc tylko cicho przytaknęłam.  Ale moment! Co z jego szachami?
- Czy przypadkiem nie masz jakiegoś koła szachowego, o którym mówił twój tata? – zauważyłam, że na moje słowa cały się spiął, a jego twarz wyglądała, cytuję :’jakby myślał nam rozwiązaniem równania z trzema niewiadomymi’.
 – To nie twoja sprawa. Sam doskonale radzę sobie ze swoim życiem. Dziękuję za troskę. – Yyy? Czy ktoś zrozumiał co się właśnie stało? Człowiek, który jakieś dwadzieścia minut temu pocałował mnie w rękę, otworzył drzwi do samochodu i przez cały poranek zachowywał się jak dżentelmen właśnie nawrzeszczał na mnie przez to, że wspomniałam o jakiś głupich szachach.  Co tu się do cholery dzieje. Mam nadzieję, że nie ma jakiejś choroby, przez którą jeśli tylko coś go zdenerwuje to zaczyna robić się agresywny. Miałam już do czynienia z takim jednym typem. Nie była to miła znajomość. Skończyła się jeszcze szybciej niż zaczęła. Bez happy endu.
-Przepraszam. Już więcej się nie odezwę.- nie wiem co więcej mogę dodać, ale na szczęście nie muszę nic więcej mówić, bo uprzedza mnie pan nerwowy.
-Nie to ja przepraszam. Nie powinienem był tak zareagować. Poniosło mnie i tyle. Tylko proszę, nie pomyśl sobie, że mam jakieś problemy z agresją. – i kolejny raz powtarzam wam. Nie mam bladego pojęcia co się dzieje z tym gościem. Najpierw krzyczy potem przeprasza. Rozumiem, że to dopiero mój drugi dzień tutaj, a jego znam tak naprawdę paręnaście minut temu, ale to nie jest normalne zachowanie.
-Nic się nie stało. Jest okej. – kiedy to powiedziałam zwrócił na mnie swój wzrok. Pierwszy raz odkąd wsiedliśmy do samochodu. Patrzył na mnie z niedowierzaniem. W sumie nie mylił się. Nie wierzę, że wszystko jest dobrze. – Naprawdę.- dodałam, aby być bardziej przekonująca.

***
     Dyrektor oprowadził mnie po szkole dokładnie opowiadając o salach, nauczycielach, przedmiotach i innych takich bzdetach. Nie interesowało mnie to bo chciałam tylko znaleźć jak najszybciej Leona. Chcę dowiedzieć się o nim jak najwięcej. Kiedy zadzwonił dzwonek pan dyrektor powiedział, abym poszła już na lekcję, a w razie jakiś pytań mam się zgłosić do niego. Według planu mam teraz matematykę w sali 102. Tylko gdzie jest ta sala? Wydaję mi się, że na górze.
     Auuu. Właśnie zaliczyłam niezbyt przyjemne spotkanie z podłogą. Wpadłam na kogoś. Brawo Violetta. Wstałam jak najszybciej z podłogi i podałam rękę dziewczynie, na którą wpadłam.
-Strasznie cię przepraszam. Zagapiłam się i cię nie zauważyłam.- zaczęłam ją przepraszać, ale ona uśmiechnęła się do mnie i odpowiedziała, że nic się nie stało.   
-Jestem Francesca.- powiedziała dziewczyna z długimi czarnymi włosami. Nie wydaję mi się, aby była z tond.
-Ja Violetta. Mogłabym prosić cię o pomoc?
- Oczywiście.
- Wiesz może gdzie jest sala 102?
- Tak. Chodź ze mną. Też mam teraz matematykę, więc najwyraźniej jesteśmy w tej samej klasie.- uśmiechnięta Francesca pociągnęła mnie za rękę i poprowadziła do klasy. 
     Fran bardzo mi dzisiaj pomagała. Zaprzyjaźniłyśmy się. Przez cały dzień nie mogłam znaleźć Leona. Okej to ogromna szkoła, ale nie wierzę, że przez cały dzień bym go ani razu nie zobaczyła. Miałam zamiar dowiedzieć się o nim jak najwięcej, ale coś czuję, że to będzie trudniejsze niż myślałam.
  
***
    No pięknie. Pada. Właśnie miałam wyjść ze szkoły i zaczął padać deszcz. Jest ogromna ulewa, a ja muszę znaleźć samochód Leona. Jeśli dobrze pamiętam parking jest z tyłu, więc muszę okrążyć cały budynek. Okej. Biegnę. Raptem co wyszłam, a już jestem przemoknięta do suchej nitki. Jestem już na parkingu i nigdzie nie widzę, samochodu Leona. Z resztą, jak mam go znaleźć, jeśli tutaj jest ze sto samochodów co najmniej. Teraz żałuję, że trafiłam do tak dużej szkoły. Widzę! Jest auto Leona.
- Nareszcie.- powiedziałam sobie pod nosem. Nie patrząc do środka pociągnęłam za klamkę. Marzyłam tylko o tym aby znaleźć się w jakimś suchym miejscu.
- Cześć Leon. Ledwo znalazłam twój samochód. Straszny tu tłok. – mówiłam to strasznie szybko podczas zapinania pasów. Ten dzień był pełen emocji i chciałam z kimś o tym porozmawiać, a że mój nowy braciszek był najbliżej to równie z nim mogłam to zrobić. Zdziwiłam się, kiedy obok siebie, na miejscu kierowcy nie ujrzałam Leona, tylko jakiegoś chłopaka, który patrzył na mnie i śmiał się. Najprawdopodobniej ze mnie. No nie powiem, jest równie przystojny ja Leon. Tylko kto to do jasnej cholery jest?
-Cześć. Mam na imię Federico, nie Leon. Pomyliłaś samochody?- Chłopak odezwał się pierwszy, a mi zrobiło się głupio, że nie pomyślałam, że ktoś może mieć taki sam samochód.
-Przepraszam. – odezwałam się i spuściłam głowę, ale zaraz ją podniosłam i dodałam.-Jestem Violetta.- Violetta Castillo nie peszy się przed chłopakami. Violetta Castillo jest bardzo pewna siebie, a nie nieśmiała. Violetta co ty w ogóle wyprawiasz? Tak. Karcę samą siebie w myślach. To miasto mnie zmienia, a jestem tutaj dopiero jeden dzień. Strach pomyśleć co stanie się za miesiąc. Więc czas najwyższy przypomnieć sobie o starej Violi.
- Jeszcze raz strasznie cię przepraszam. Po prostu Leon miał tutaj na mnie czekać, a że tak pada to nawet nie zwróciłam uwagi czy ktoś jest w samochodzie. – chwyciłam już za klamkę, chcąc jak najszybciej wyjść z tego samochodu, ale Federico złapał mnie za nadgarstek.
- Czekaj! Chyba nie chcesz wyjść na ten deszcz i tak już jesteś cała mokra. Będziesz chora. – jeju. Nawet mnie nie zna, a się o mnie troszczy.
- Nie mam wyjścia. Nie martw się o mnie. Jakoś sobie poradzę.
- Nie gadaj głupot nie pozwolę ci wyjść. Odwiozę Cię do domu.
- Pewnie masz lepsze rzeczy do robienia niż odwożenie zagubionej dziewczyny z wymiany.- no co? Powiedziałam prawdę. Nie chcę robić z siebie sierotki marysi przed takim przystojnym chłopakiem.
- Naprawdę to żaden kłopot. Gdzie mieszkasz? – podałam mu adres i już bez sprzeciwów z mojej strony ruszyliśmy. Chwilę jechaliśmy w ciszy, lecz przerwał ją nowo poznany brunet.
- Wspominałaś, że jesteś na wymianie. Skąd przyjechałaś?
- Z Buenos Aires.
- Tak coś czułem. Jesteś naprawdę piękną latynoską. – Lubię go i to bardzo. Czy to będzie miłość od pierwszego wejrzenia? Może
- Nie przesadzaj.
- Mówię samą prawdę.
    Przez całą drogę rozmawialiśmy. Dowiedziałam się, że Fede jest z Włoch, ale jak był mały przeprowadził się z rodzicami i siostrą właśnie do Londynu. A co do jego siostry to jest nią właśnie Francesca, którą dzisiaj poznałam. Ona jest w moim wieku, a jej brat chodzi do klasy wyżej. Może znają się z Leonem?

***
   Dojechaliśmy pod mój dom bardzo szybko. Mimo, że nadal padał duży deszcz Federico postanowił odprowadzić mnie pod same drzwi. Zanim tam doszliśmy byliśmy cali mokrzy. Zaprosiłam Federico do środka, aby się wysuszył. Z wielką chęcią skorzystał z propozycji i udał się za mną wzdłuż przedpokoju. W stronę mojego pokoju.
- Violu jesteś cała mokra. – Nie spodziewałam się Lisy w domu. Myślałam, że jest w pracy.
- Niestety nie udało mi się uciec przed deszczem i ulewa zaczęła się akurat, gdy wychodziłam ze szkoły. A to jest Federico. Mój kolega. Przywiózł mnie tutaj.
- Bardzo miło mi panią poznać. – brunet uśmiechnął się i podał rękę kobiecie.
- Mnie również. Ale przecież Leon miał cię przywieźć. Dlaczego tego nie zrobił?
- Nie wiem. Na parkingu nie było jego samochodu. – opowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Dobrze. Później porozmawiamy, a teraz idźcie się szybko wysuszyć, aby się nie przeziębić. – Mogłabym przysiąść, że moja mama nigdy by tak, nie powiedziała. Nie obchodziłoby ją to czy się przeziębię czy nie. No chyba, że było to w jednym z wielu poradników, które czytała.

***


   Federico został u nas na kolacji. Świetnie się z nim dogadywałam. Cały czas mieliśmy tematy do rozmów. Nawet z moimi tymczasowymi rodzicami Fede świetnie się dogadywał. Nie wspomniałam jeszcze nic o Leonie. Nie pojawił się na kolacji. Ten facet z każdą godziną robi się coraz dziwniejszy. 




***********************
   Witajcie w rozdziale drugim:D
Zacznę od tego, że nie jestem zadowolona z tego rozdziału. Mam wrażenie, że nic nie wnosi do tego opowiadania mimo tego, że pojawia się wątek z Federico, który kiedyś dość znacząco wpłynie na fabułę tego opowiadania. Leon jest na razie jaki jest. W każdym rozdziale będziecie wiedzieć o nim więcej. Podobnie będzie też z Violettą.
Mam nadzieję, że podoba Wam się pomysł na opowiadanie i mam ogromną prośbę:). Napiszcie w komentarzu przynajmniej jedno słowo. Jest to bardzo motywujące<3.
 Do następnego 

       Kinga:***

2 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. Nie wiem jak ja to zrobiłam, że tutaj nie wróciłam. Lepiej nie pytaj. Byłam przekonana, że komentowałam ten rozdział, a tu taka niespodzianka :*:)
      Wracam teraz póki jeszcze nie wybiła północ. Mam jednodniowe spóźnienie. Mam nadzieje, że mi wybaczysz.
      Chcąc nie chcąc nie pozbędziesz się mnie stąd, bo.opowiadanie mnie.wciągnęło, a to dopiero drugi rozdział :*

      Zastanawia mnie zachowanie Leona. On coś ukrywa przed rodzicami. Przy nich zgrywa przykładnego syna, a poza murami domu zachowuje się zupełnie inaczej.
      Raz miły, innym razem agresywny.
      Do tego nie było go na parkingu po lekcjach i nie wrócił do domu.
      Podwójne życie? W domu stwarza pozory, a poza nim jest kim?
      Bardzo mnie to ciekawi.
      Nie mogę się doczekać jak dowiem się o nim czegoś więcej.
      Coś czuje, że ukrywa kilka istotnych rzeczy.

      Violka przyjechała do Londynu na wymianę międzyszkolną. Nauka języka dobrze jej zrobi. Taaa szkoda tylko, że rodzice pozbyli się jej specjalnie. Aż tak bardzo przeszkadza im własna córka?
      Może dzięki tej przeprowadzce Viola znajdzie miłość swojego życia i inne przyjaciółki?
      Może to właśnie ona odkryje o co chodzi z zachowaniem Verdasa?

      Cudowny.
      Czekam na next :*
      Buziaczki :* ❤

      Maddy ❤

      Usuń

© grabarz from WS | XX.