Pierwsza lekcja, oprócz tego, że z połowę
jej przespałam, minęła całkiem dobrze. Diego nie przyszedł. Czyżby angielska
szkoła nie spodobała mu się? A może po prostu zaspał? Może nie chciało mu się
dzisiaj przychodzić? Zaraz. Czemu ja w ogóle o tym myślę. Nie powinno mnie to
wcale obchodzić. Mało tego, powinnam nawet się z tego cieszyć.
Szłam korytarzem, aby znaleźć się w sali
od chemii, w której mam teraz zajęcia, ale w pewnym momencie zobaczyłam
Federico. No nie. Nie mam ochoty teraz z nim rozmawiać. Nie miałam jeszcze
czasu, aby pomyśleć co mam zrobić w związku z nim. Sama nie jestem pewna, czy
chcę się z nim umówić, czy nie.
Szybko skręciłam w korytarz, którym mogę
dojść do klasy okrężną drogą, tak aby ominąć chłopaka. Weszłam do pomieszczenia
i zajęłam swoje stałe miejsce. Wyjęłam z torebki swoje notatki i zaczęłam
powtarzać przed testem. Powoli zaczynało się schodzić coraz więcej osób, aż
zadzwonił dzwonek i weszła nauczycielka. Opowiadała nam o wszystkich
oczywistych zasadach panujących podczas sprawdzianu i kiedy zaczęła wręczać
kartkę pierwszej osobie, do sali wparował Diego. Tak myślałam, że ten dzień nie
może być aż tak dobry.
- Tęskniłaś
ślicznotko?- Usłyszałam cichy szept do swojego ucha, na który moje ciało od
razu zareagowało spięciem.
- Może nie
pochlebiaj tak sobie, co?
- Oj mała
nie przesadzaj. Ja i tak wiem swoje. – Naszą jakże przecudną pogawędkę
przerwała pani wręczająca nam kartki z zadaniami.
- Diego,
jeśli Violetta ci się podoba, zaproś ją na ciastko po szkole, a teraz czas na
sprawdzian. Koniec rozmów. – No tak stała gadka nauczycieli, od razu wszystkich
muszą swatać.
- A wie
pani, że z chęcią tak zrobię. – Przepraszam co?
- No to
świetnie. Za rogiem jest świetna kawiarnia. Wystarczy wyjść ze szkoły i skręcić
w prawo, na pewno traficie.
- Bardzo
dziękuję za informację. Na pewno skorzystamy. – O czym oni do cholery mówią? I
czy w ogóle zdają sobie sprawę, że ja tutaj jestem, siedzę obok i wszystko
słyszę?
- Polecam
się na przyszłość. – Ja chyba mam jakieś halucynacje, bo inaczej tego wyjaśnić
nie umiem.
***
Wreszcie zadzwonił upragniony dzwonek
oznaczający koniec lekcji. Po męczących paru godzinach w szkole mogliśmy pójść
do domu. Weszłam na parking i wzrokiem poszukałam samochodu Leona. Znalazłam.
Jakim cudem on tak szybko wychodzi ze szkoły. Ja zawsze zbieram się od razu po
dzwonku, a on już siedzi w środku i na mnie czeka.
- Cześć! –
Miałam właśnie wsiadać do samochodu, ale usłyszałam, że ktoś mnie woła.
Odwróciłam głowę i zobaczyłam Diego biegnącego w naszą stronę.
- No
pięknie… Powtórka z rozrywki?
- Czy on ci
nigdy nie da spokoju? – Spytał Leon. – Wsiadaj do środka. Ja z nim porozmawiam
i wyjaśnię mu kilka spraw, których chyba ostatnio nie zrozumiał. – widziałam po
jego minie, że był zły i niezbyt zadowolony, ale nie miałam czasu, aby
zaprotestować, bo już dawno był poza autem.
Nie słyszałam ich rozmowy, ale po
gestach i minach chłopaków mogłam wywnioskować, że do najprzyjemniejszych to
ona nie należała. Mam tylko nadzieję, że nic sobie nie zrobią, bo znając Diego
wszystko jest możliwe. Nie znam Leona na tyle, aby powiedzieć jak zachowuje się
w takich sytuacjach, ale wiem też, że jest wybuchowy i łatwo go ponoszą emocję,
więc kolorowo to się nie skończy. Postanowiłam wkroczyć do akcji, bo zaczynało
się robić niebezpiecznie. Argentyńczyk już zaczął podnosić rękę na Leona, ale w
odpowiednim momencie zareagowałam i zatrzymałam jego rękę.
- Co ty do
cholery chciałeś zrobić Diego?! – Już nawet nie próbowałam się powstrzymywać od
krzyku.
-
Księżniczka się przestraszyła o swojego chłoptasia? – Jego ton głosu był podły
i sarkastyczny. Jego charakter, a w zasadzie on cały zmienia się z dnia na
dzień. Staje się coraz gorszy i teraz nie mam zielonego pojęcia jak z kimś
takim mogłam się spotykać. Podszedł do mnie i położył mi swoje zimne dłonie na
policzkach. Zanim zdążyłam się zorientować szatyn już strącił dłonie przeciwnika
z mojej twarzy i zakrył mnie swoim ciałem.
- Nie
dotykaj jej! – Wycedził Leon przez zęby. Nie potrzebnie miesza się do tego
wszystkiego. Ja bym sobie z nim spokojnie poradziła. Po prostu cały czas by
mnie męczył tymi swoimi tanimi tekstami na podryw, ale oprócz tego wszystko
byłoby w porządku. – Nie zrozumiałeś co ci wcześniej powiedziałem. Masz się
odczepić od Violetty na dobre.
- Skończcie
już to całe przedstawienie. Przecież dobrze wiem, że nie jesteście razem. Nie
jesteś typem chłopaka, z którym Violetta by się spotykała. Ją kręcą inni.
- No to
bardzo mi przykro, ale muszę cię zmartwić, bo Violetta jest moją dziewczyną.
- Czy aby na
pewno? Udowodnijcie to. – Co ty Diego znowu wymyśliłeś? Naprawdę jego tok
rozumowania mnie powala. Odsunął się o krok i założył ręce na klatkę piersiową.
- Nie musimy ci nic udowadniać Diego. –
Wysunęłam się przed chłopaka, aby lepiej go widzieć. Nie mam zamiaru całować
się teraz z Leonem. Nie przy innych ludziach, nie przy moim byłym.
- Nie? A czemuż to? Violetta spójrzmy prawdzie
w oczy. W Buenos Aires nigdy w życiu nie umówiłabyś się z takim jak on. Ułożony
synek mamusi z kupą kasy na koncie ojca, perfekcyjne oceny, gładko wyprasowane
koszule. To nie jest cos co się kręci. Jesteś całkiem inna. – Nie mogłam tego
dłużej słuchać Niech on skończy. Niech już przestanie to mówić. Nie chcę, aby
Leon to wszystko słyszał. Nie myśląc zbyt wiele, odwróciłam się w stronę Leona,
tak abym mogła spojrzeć mu w oczy. Powiedziałam bezgłośnie ‘przepraszam’ i
wbiłam się w jego usta. Moje ręce znalazły się na jego twarzy, natomiast on
objął mnie w tali. Nie odrywaliśmy się od siebie przez dobre parę minut, lecz
kiedy to nastąpiło popatrzyłam się mu w oczy. Zobaczyłam w nich litość. Do
moich oczu momentalnie napłynęły łzy, ale nie dałam po sobie tego poznać.
Odwróciłam się w stronę winowajcy tego całego przedstawienia.
- Teraz jesteś zadowolony?! – Kolejny raz
podniosłam głos i szybkim krokiem poszłam w stronę wyjścia z terenu szkoły.
Marzyłam tylko o tym, aby jak najszybciej znaleźć się daleko od tego miejsca i
tych wszystkich ludzi. W szczególności Diego i Leona.
***
Wydaje mi się, że udało mi się zgubić
kogoś kto za mną biegł. Nie wiem, który z nich to był, ale z żadnym nie
zamierzam teraz rozmawiać. Wiem co sobie teraz o mnie myślicie. Co ja w ogóle
wyprawiam? Dlaczego tak bardzo odtrącam Diego? O co chodzi z tym całym
pocałunkiem? A przede wszystkim co mi zrobił Leon? Tak może i jestem
niestabilna emocjonalnie, choć uważam, że to troszkę za mocne słowo, ale po
prostu gdzieś w tym wszystkim się zgubiłam. Próbowałam za wszelką cenę niszczyć
ten mój stary zepsuty charakter. Chciałam się go pozbyć raz, a dobrze. Jednak
to jest trudniejsze niż myślałam. Przeszłość nachodzi mnie z każdej strony.
Ciągłe imprezy, ta cholerna gra, którą prowadzimy Z Leonem, a teraz jeszcze
Diego postanowił przyjechać i złożyć mi wizytę. Moja przeszłość była burzliwa i
szczerze nie miałam zamiaru, aby przyjechać tutaj i zmienić się całkowicie. To
wszystko jest jakby skutkiem ubocznym tej wymiany, a bardzo dużą rolę odgrywają
tutaj zastępczy rodzice, którzy akurat sobie wyjechali. Szczerzę to chciałabym
porozmawiać sobie z Lisą twarzą w twarz ona pomogłaby mi z tym wszystkim. A co
do Leona. Nie chcę, aby znał całą moją przeszłość, nie może wiedzieć jaka
kiedyś byłam naprawdę. On zna tylko malusieńki skrawek mojego dawnego
charakteru i życia. Nie chcę, aby się nade mną litował tak jak było z tym
pocałunkiem. Widziałam w jego oczach, że nie chciał tego.
Najgorsze będzie wrócenie teraz do domu
i stanięcie twarzą w twarz z chłopakiem,
którego zostawiłam oszołomionego na szkolnym parkingu wraz ze swoim byłym.
Wiem, że będzie oczekiwał na wyjaśnienia, a ja w cale nie mam ochoty jeszcze o
tym rozmawiać. Może kiedyś. Jednak dziś coś będę musiała mu powiedzieć i nie mam kompletnie pojęcia co. Nie wiem,
czego on ode mnie oczekuje. Z taką właśnie burzą myśli szłam w stronę domu. Nie
mam nawet kluczy, więc mam nadzieję, że Leon będzie w domu. Swoją torbę ze
wszystkim co miałam w szkole zostawiłam w samochodzie. W tedy nie miałam czasu,
aby o tym myśleć. Powoli zaczynało robić się już ciemno, ale na szczęście nie
poszłam zbyt daleko i znałam tą okolice. Zachodzące słońce nie przeszkadzało mi
w odnalezieniu właściwej drogi. Jedyna rzecz, z którą się zmagałam były
kłębiące się myśli w mojej głowie. Im bliżej domu byłam tym bardziej się
denerwowałam i nie miałam pomysłu na żadną sensowną wymówkę. Po parunastu
minutach doszłam do domu. Kiedy byłam przy drzwiach pociągnęłam za klamkę.
Drzwi były zamknięte, więc zadzwoniłam dzwonkiem. Kiedy po chwili nikt mi nie
otworzył, zrobiłam to kolejny raz. Ponownie bez skutku. Pewnie Leon poszedł
sobie do przyjaciół, do baru albo do klubu. Wygląda na to, że trochę sobie tu
poczekam. Z taką myślą usiadłam na wycieraczce i oparłam się o drzwi.
Przynajmniej będę miała więcej czasu na przemyślenie co powiem szatynowi jak
wróci.
**********
Nawet nie chce wiedzieć, kiedy był poprzedni rozdział. I tak. Zdaję sobie sprawę, że ten rozdział jest beznadziejny i tak naprawdę dzieje się tam tylko jedna rzecz. Tak na marginesie to jutro jest mój ostatni dzień ferii, a napisałam tylko wczoraj ten rozdział. Ja po prostu w siebie nie wierzę. No nic. Już zabieram się za pisanie kolejnego, żeby wstawić go w przyszłym tygodniu (trzymajcie kciuki, aby się udało XD). Ogólnie to strasznie chciałabym już przeskoczyć do dalekiej przyszłości, ale trochę szkoda mi tego. Tak naprawdę to teraz w tym opowiadaniu można i tak zobaczyć tylko skrawki mojej pierwszej koncepcji na to coś. Pozmieniałam kompletnie charaktery bohaterów i wszystko inne. Trudno tak już jest i powiedzmy, że jestem w miarę zadowolnona. XD
Nie przedłużam więcej.
Kinga
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz