Rozdział 09. - Porozmawiamy w domu

       







   - Sama bym sobie poradziła. – Burknęłam przy zapinaniu pasów bezpieczeństwa. Kiedy Leon wyjeżdżał ze szkolnego parkingu, widziałam Diego, który stał w tym samym miejscu i patrzył się na samochód, którym jechaliśmy.
- A gdzie ‘ Dziękuję za uratowanie mojego życia będę ci wdzięczna do końca życia.’?- Wypowiedział te słowa udając mnie. Miał bardzo wysoki głos, co brzmiało naprawdę śmiesznie. Chciałam być poważna i nie zaśmiać się, ale było to za trudne i po chwili parsknęłam śmiechem, a Leon do mnie dołączył. Po chwili, kiedy już się opanowaliśmy Leon zaczął ponownie naszą rozmowę.
- A tak naprawdę to kto to był i czego od ciebie chciał? – Westchnęłam. Nie miałam ochoty o tym rozmawiać, ale uważałam, że Leonowi należą się jakieś wyjaśnienia. W końcu, można powiedzieć  ‘uratował’ mnie.
- W ogromnym skrócie to był mój były, Diego. Zerwaliśmy jakieś dwa miesiące temu. To znaczy ja z nim zerwałam, a on nie może tego przeżyć to tej pory.
- I mam rozumieć, że przyleciał za tobą aż tutaj? - Spytał niedowierzając.
- Dokładnie tak. Też się tego nie spodziewałam. Życie lubi płatać figle co?
- A tak w mniejszym skrócie? Zerwaliście z konkretnego powodu czy po prostu stwierdziliście, że do siebie nie pasujecie?- Dlaczego Leon w ogóle drąży ten temat? Bawi się w jakiegoś speca od związków?
- Leon… - zaczęłam- Naprawdę nie mam siły już o tym więcej rozmawiać. To był długi dzień w szkole, a teraz jeszcze on. Jedyne o czym marzę to długa gorąca kąpiel. Kiedyś ci to wyjaśnię. Obiecuję. Ale nie dzisiaj. Sama muszę jeszcze o tym pomyśleć i się z tym zmierzyć.
- Okej już nic nie mówię. – powiedział cicho, a ja zwróciłam wzrok w stronę okna i oglądałam ulice Londynu.

***
          Odkąd weszliśmy do domu cały czas siedziałam w pokoju, zresztą nadal to robię i nie wydaje mi się, aby w przeciągu kilku najbliższych godzin się to zmieniło. Mam teraz jakiś nawał sprawdzianów, egzaminów, klasówek, projektów i wszystkiego, co wymaga nauki. Jestem już potwornie głodna, ale nie mam czasu, aby cokolwiek sobie przygotować. Muszę się skupić teraz na nauce. Pewnie dziwi was to wszystko. Ja i nauka? Tak. Po przyjeździe tutaj dużo się we mnie zmieniło. Trochę na gorsze, trochę na lepsze. Wiem na pewno, że nie zamierzam zawalić tego semestru. Dziwne prawda?
           Obecnie jest pierwsza w nocy, a ja siedzę nad tą durną chemią. Jutro muszę napisać ważny sprawdzian, a nic nie rozumiem, nie umiem zrobić żadnych obliczeń i nawet nie umiem nauczyć się głupiej definicji na pamięć. Mój mózg jest wykończony. Od jakiś dziewięciu godzin siedzę nad książkami, a zrobiłam dopiero miej więcej połowę rzeczy, które powinnam zrobić. Organizacja czasu nie jest moją dobrą stroną. W życiu jeszcze nie uczyłam się tyle co dzisiaj. No, ale tak to jest jak zostawia się wszystko na ostatnią chwilę.

***
       - Violetta? – Usłyszałam głos Leona wchodzącego do mojego pokoju. Nie miałam pojęcia co się dzieję, bo kiedy tylko moje oczy się otworzyły zobaczyłam pełno czarnych, mniejszych i większych literek. Dopiero po chwili, kiedy zdołałam podnieść moją głowę zobaczyłam, że usnęłam dosłownie na książce od chemii. Do pomieszczenia, przez okno wpadało rażące słońce, na które moje oczy od razu zareagowały. Przymrużonymi oczami spojrzałam na chłopaka. Zapewne wyglądałam jak strach na wróble. Nie pamiętam nawet czy zmyłam wczorajszy makijaż, ale obstawiam, że nie.
- Wyglądasz strasznie.
- Wielkie dzięki. Na pewno każda dziewczyna marzy, aby to usłyszeć. – Nie miałam nawet siły  udawać obrażonej. Wstałam powoli z fotela i podeszłam do Leona. – Błagam powiedz, że przez naszą szkołę przeszło tornado i lekcje dzisiaj są odwołane.
- No niestety muszę cię zmartwić, bo nic takiego się nie stało. – Jęknęłam i odwróciłam się w stronę szafy w celu wybrania jakichś czystych ubrań.
- Ile mam czasu? – Spytałam z nadzieją, że zdążę chociaż zjeść śniadanie.
- Pół godziny, ale musisz mi najpierw powiedzieć co się stało, że wyglądasz jak chodząca śmierć. – Powiedział i zaśmiał się. No tak dla niego to prze zabawne, że spałam może godzinę i nieuśnięcie na lekcjach będzie graniczyło z cudem. – Oglądałaś całą noc jakieś seriale?
- Hahaha. Bardzo śmieszne. Dla twojej wiadomości uczyłam się. – Zaczęłam powoli zdejmować swoją bluzkę oraz spodnie. Mimo, iż jestem prawie nie przytomna i w każdej chwili mogę usnąć to nie zapomniałam o naszej wspólnej grze. Kiedy byłam już w bieliźnie spojrzałam na Leona. Patrzył się na mnie, a raczej na moje piersi z pożądaniem. Uśmiechnęłam się lekko, wzięłam w rękę swoje naszykowane wcześniej ubrania i podeszłam w stronę drzwi przy, których on stał. Zaczęłam wychodzić z zamiarem pójścia do łazienki i ogarnięcia się do szkoły w przynajmniej małym stopniu. Jednak, nie było mi dane wyjść z tego pokoju, bo Leon złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie.
- Pamiętaj, że ze mną nie jest tak łatwo wygrać. Wybrałaś sobie trudnego przeciwnika. – Po tych sławach mogłam udać się do wyznaczonego celu.

***
      - Ile mam czasu? – Powiedziałam bardzo szybko zbiegając ze schodów z torbą pełną książek. – Zdążę coś zjeść?
- Tutaj nie, bo jeśli nie chcemy się spóźnić musimy już wyjść, ale zrobiłem ci kanapki. Zjesz w samochodzie. – Powiedział chłopak podając mi pudełko ze śniadaniem.
- Dziękuje ci. Kochany jesteś. – Przytuliłam się i pobiegłam w stronę auta.
        Zapięłam pasy i zaczęłam zajadać się posiłkiem, patrząc na szatyna, który zamykał właśnie drzwi na klucz. Podszedł powoli do auta i wsiadł do niego.
-Smakują ci? – Spytał o mało nie zaczynając się śmiać. Miał jednak ku temu jakiś powód, bo jadłam te kanapki jak szalona. Jeszcze jakieś dwie minuty i już ich nie będzie. No, ale co poradzę na to, że ostatnią rzeczą jaką zjadłam był lunch wczoraj w szkole. Nic dziwnego, że jestem głodna.
- Tak, są przepyszne. Chyba będziesz mi częściej robił śniadania.
-Oj, chciałabyś.
- A żebyś wiedział, że bym chciała.
Podróż minęła jak zwykle bardzo szybko, a ja nie chciałam wysiadać z tego samochodu za nic w świecie. Myśl, że czeka mnie dzisiaj milion sprawdzianów i kartkówek wcale nie pomaga.
- Wysiadasz? – Z moich rozmyślań wyrwał mnie głos chłopaka, który otworzył mi drzwi i czekał na mnie.  Niechętnie opuściłam pojazd i spojrzałam na Leona.
- No to do zobaczenia. – Powiedziałam zmęczonym głosem i odwróciłam się w stronę budynku szkoły.
- Ej zaczekaj. Ta zarwana noc tak cię zmęczyła? Czy chodzi o coś innego?
- Wiesz co sama nie wiem. Czuję się po prostu taka bezsilna, a nieprzespana nos na pewno nie pomaga. Czasem mam ochotę wrócić po prostu do domu, do Buenos Aires i udawać, że wszystko jest ok. Tak jak było do tej pory. – Skończyłam mój wywód i dokładnie w tej samej chwili usłyszeliśmy dzwonek na lekcję.
- Porozmawiamy wieczorem, w domu. Okej? A teraz chodźmy na lekcje.- Powiedział łagodnie. Nie chcę, aby się nade mną litował, ale muszę komuś się wygadać, a on jest najbliższą mi tutaj osobą. Nie będę teraz o tym myśleć. Muszę się skupić teraz na szkole.  


********************
     Tego czegoś co jest na górze w ogóle nie będę komentować, bo to jest kompletna porażka, ale obiecałam rozdział, więc jest. Od razu mówię, że nie mam pojęcia kiedy pojawi się kolejny, ale na pewno będzie przynajmniej dwa razy dłuższy. To mogę zagwarantować. Niestety ferie mam jako ostatnia, więc muszę wytrwać jeszcze trzy tygodnie. Nie mam siły, aby cokolwiek jeszcze napisać,więc już się z wami pożegnam.

         Kinga:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

© grabarz from WS | XX.