Rozdział 05.- W jak najlepszym porządku

   








    - Co wyście sobie myśleli? My tu ojcem od zmysłów odchodzimy, a wy jak gdyby nigdy nic przychodzicie sobie i mówicie, że zapomnieliście zadzwonić? – to jest dokładnie taka reakcja, jakiej się spodziewaliśmy i jakiej byliśmy w pełni świadomi. Aktualnie siedzę z Leonem na beżowej kanapie, oboje wpatrujemy się w dywan i słuchamy krzyków Lisy. No właśnie Lisy. Największym i w sumie jedynym zaskoczeniem jest to, że Jerry nic nie mówi tylko siedzi w fotelu i wpatruje się w kobietę, która chodzi w tą i z powrotem niczym Fred Flinston. Ciekawe czy uda jej się wydeptać dziurę w podłodze. Zaśmiałam się pod nosem na tą myśl, lecz szybko się opamiętałam i uspokoiłam , bo to mogłoby tylko pogorszyć naszą obecną sytuację.
        - Mamo. Proszę uspokój się. – Leon wstał powoli ze swojego miejsca i podszedł do rodzicielki. Chciał ją uspokoić. Kiedy złapał ją za ręce wreszcie przestała chodzić i stanęła w jednym miejscu.
- Jak już będziesz miał swoje swoje dzieci to zrozumiesz jak to jest, kiedy nie wiesz co się z nimi dzieje w środku nocy, kiedy nie wiesz czy coś im się stało. - mama była zrozpaczona. Zaczynała płakać. Leon objął ją ramieniem i przytulił. Nie mogłam znieść tego widoku i sama zaczęłam płakać. Podeszłam do nich i też się przytuliłam. Lisa wyciągnęła rękę i mnie uścisnęła.
- Przepraszam.- wyszeptałam. Nie wiedziałam co jeszcze mogłabym dodać. Po chwili poczułam, że Jerry również się do nas dołączył.
- Tak się cieszę, że nic wam nie jest. – powiedziała już spokojna kobieta. Po pewnym czasie oderwaliśmy się od siebie.

***
        To co stało się dwie godziny temu było bardziej pouczające niż jakakolwiek kara, szlaban czy cokolwiek takiego. U mnie w domu, w Buenos Aires nigdy nie zdarzyło się coś podobnego. Moi rodzice reagowali całkiem inaczej. Kiedy opowiadałam im dlaczego nie wróciłam do domu na noc zazwyczaj mówili tylko okej i wracali do swoich zajęć. 
       Teraz siedzę w swoim pokoju i próbuję dodzwonić się do Ludmiły. Kolejny dzień nie odbiera. Nie zależy mi na tym jakoś bardzo , ale jednak Ludmiła to moja przyjaciółka, a nie mogę nawet z nią porozmawiać przez pięć minut. Z mamą udało mi się zamienić raptem dwa słowa, ponieważ wymigała się pracą. Przyzwyczaiłam się już do tego. Nagle usłyszałam pukanie do moich białych, drewnianych drzwi. Otarłam szybko pojedyncze łzy, które spłynęły mi podczas moich przemyśleń.
- Proszę! – powiedziałam dosyć głośno, aby osoba po drugiej stronie mogła mnie usłyszeć. Po chwili ujrzałam głowę Leona.
- Mama woła na kolację. Zjesz z nami?- spytał uśmiechnięty Leon. Jego uśmiech wcale nie był taki szczery jak zawsze. Widać było po nim, że jest smutny i  przygnębiony. W sumie ja też nie byłam przeszczęśliwa co chłopak pewnie zdążył już zauważyć.
- Tak. Zaraz przyjdę. – odpowiedziałam szybko, aby uniknąć wszelkich, niepotrzebnych pytań.
- Coś się dzieje? Chcesz pogadać? – właśnie od tego chciałam się wywinąć, ale jak widać nie udało mi się.
- Nie. Wszystko jest w jak najlepszym porządku. – posłałam mu sztuczny uśmiech, choć nie wierzę, że da się na to nabrać.
- Okej, ale pamiętaj, że zawsze możesz ze mną pogadać. W końcu jestem twoim starszym bratem.- stanął jak super bohater, z rękami na biodrach. Zaraz podszedł do mnie i rozczochrał mi włosy. Zaśmiałam się na ten niby nic nieznaczący gest, ale dla mnie znaczył dużo więcej niż komukolwiek mogłoby się wydawać.
- Dzięki. Będę pamiętać. – zapewniłam go. Przypomniał tylko o kolacji i wyszedł z mojego pokoju. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Taka krótka… rozmowa? Chyba nawet nie można nazwać tego rozmową. Taka krótka wymiana zdań, a tak bardzo poprawiła mi humor.

***
        Dziękuję. Było pyszne. – wstałam od stołu. Chciałam wyjść z jadalni i udać sobie do mojej sypialni, ale głos taty skutecznie uniemożliwia mi to.
- Violetto, poczekaj jeszcze chwilę proszę. Musimy wam coś powiedzieć. – no nie powiem, przestraszyłam się troszkę, kiedy to usłyszałam i wydaje mi się, że Leon także. W rezultacie ja siedzę naprzeciwko Lisy, a Leon naprzeciwko Jerrego. Oboje mamy grobowe miny i patrzymy się ślepo przed siebie. Boję się, że chodzi o tę głupią imprezę i mogę się założyć, że mój brat myśli podobnie. Sądziłam, iż wyjaśniliśmy sobie wszystko i tym razem nam się upiecze, a teraz przeczuwam, że myliliśmy się.
- Dlaczego macie takie miny? Nic się nie stało. Nie macie się o co martwić. Spokojnie.- uspokoiła nas kobieta. Odetchnęliśmy z ulgą , spojrzeliśmy na siebie i posłaliśmy sobie uśmiechy. Widać było, że dotychczasowy stres nas opuścił.
- No chyba, że coś przeskrobaliście. – dodał szybko tata wprowadzając znowu napiętą atmosferę, ale zaraz zaczął się śmiać, a my razem z nim.
- Więc o co chodzi? – zadał pytanie Leon.
- We wtorek mamy z tatą naszą rocznice ślubu. Uznaliśmy, że jesteście już duzi, więc postanowiliśmy zostawić was samych w domu na parę dni, kiedy my będziemy świętować. Wylatujemy już dzisiaj wieczorem, a wracamy w czwartek wieczorem. W takim razie macie wolny dom na całe cztery dni. – uśmiechnęliśmy się, bo to naprawdę świetna wiadomość.
 - Ale zanim zaczniecie się tak cieszyć. – zaczął mówić mężczyzna. – Musimy ustalić sobie pewne zasady. Zero imprez, alkoholu i tym podobnych rzeczy. Macie zachowywać się tak jakbyśmy tutaj byli. Ufamy wam i myślimy, że nie będzie z tym większego problemu. Prawda?
- Prawda. – odpowiedzieliśmy pośpiesznie chórkiem.
- Dobrze. To wszystko co chcieliśmy wam przekazać. Jeśli macie jakieś plany to możecie już spokojnie wracać do swoich zajęć. – powiedziała długowłosa kobieta ze szczerym uśmiechem na twarzy.

***
         
      Rodzice wyszli z domu około godziny dziewiętnastej. Pożegnaliśmy się z nimi i każde z nas rozeszło się w swoje strony, czyli ja do swojego pokoju, a Leon do swojego. Po chwili siedzenia w ciszy uznałam, że nie zamierzam przesiedzieć tak reszty wieczoru. Wpadłam na genialny plan, aby połazić trochę po mieście i może wpaść do jakiegoś klubu. Zrobiłam makijaż, fryzurę i założyłam na siebie czerwoną sukienkę. Zadowolona z efektu jaki uzyskałam wyszłam ze swojego pokoju i skierowałam się w stronę sypialni mojego brata. Chciałam powiadomić go o tym, że wychodzę. Nie pukając otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Chłopak właśnie zdejmował koszulkę. Stał tyłem, więc nie zauważył, że mu się przyglądam. Leon jest bardzo umięśniony. Dziwię się nawet, że nie ma dziewczyny. Stałam tak jeszcze chwilę, ale kiedy zaczął się odwracać zapinając ostatnie guziki granatowej koszuli złapałam za klamkę od drzwi, aby wyglądało jakbym dopiero co je otworzyła
- Chciałam ci tylko przekazać, że wychodzę, ale z tego co widzę ty też się gdzieś wybierasz. – powiedziałam lustrując wzrokiem jego sylwetkę
- Tak. Pomyślałem, że bezsensu tak tu siedzieć skoro jutro i tak jest wolne. – po jego minie było widać, że jest zmieszany, choć sama nie wiem czemu.
- Ooo… i nie pomyślałeś, aby zabrać ze sobą ukochaną siostrzyczkę? Nie ładnie.- pogroziłam mu palcem i zaczęłam się śmiać.
- Ty tez nie lepsza. Zachowałaś się tak samo karygodnie jak ja.- jego ton głosu był poważny, ale nie mógł powstrzymać śmiechu, więc zaraz oboje leżeliśmy na podłodze z powodu tego nagłego przypływu radości.
- To co zbieramy się, bo z tego co widzę jesteś już gotowa.- stwierdził, kiedy już się uspokoiliśmy.
- Ja i ty? Razem? Kto powiedział, że chcę z tobą w ogóle gdzieś wyjść? – popatrzyłam na niego wyniosłym wzrokiem.
-  Ach tak? Dobrze. Więc rozumiem, że nie chcesz iść do najlepszego klubu w okolicy, tylko do pierwszego lepszego? Przypominam ci, że to ja mieszkam tutaj już od dobrych kilkunastu lat.- udawał obrażonego. Jego mimika twarzy była niesamowita, potrafił pokazać tyle emocji. Wystarczyło spojrzeć tylko w jego oczy i już było wiadomo jaki ma humor. Ciekawe czy po mnietez było widać te wszystkie uczucia. Nigdy do tej pory nie interesowałam się tym. Nie przejmowałam się raczej uczuciami innych. Widziałam, że są smutni albo szczęśliwi, nic poza tym.
- Oj no już. Przepraszam cię. A teraz naprawdę się zbierajmy.
***

        Klub, do którego zabrał mnie Leon był naprawdę genialny. Czarne ściany, pełno neonów, światełek, czerwone dodatki, świetna muzyka. Barmani i inni ludzie z obsługi byli wspaniałym dopełnieniem tego. Wszystko składało się na niesamowitą atmosferę, którą już przy wejściu można było odczuć. Zakochałam się w tym miejscu od samego początku.
       Jesteśmy już tutaj co prawda ze cztery godziny, ale ja w ogóle nie czuje zmęczenia. Wiem, że będę się powtarzać, ale nic na to nie poradzę. Brakowało mi tego. Tego ciągłego imprezowania. Nie tak łatwo odejść od tego co jeszcze niedawno było twoją codziennością.

- Co tak stoisz? Chodź potańczyć.- Leon złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę dużej grupy ludzi, która poruszała się w rytm głośnych piosenek. Dołączyliśmy do nich, lecz po chwili szybka muzyka zmieniła się w jakiś wolny kawałek. Chłopak przyciągnął mnie do siebie i objął ramieniem tak jakby nie chciał abym mu uciekła. Popatrzyłam mu w oczy, które swoją drogą były bardzo piękne. Kiedy utwór dobiegł końca myślałam, że Leon mnie puści, ale tak się nie stało. Zdziwiłam się, bo kiedy zaczęła się kolejna piosenka taka jak większość poprzednich nadal tańczyliśmy wolnego, ale nic nie powiedziałam. Nie chciałam psuć tej chwili. W jego towarzystwie czułam się naprawdę dobrze. W rezultacie położyłam swoją głowę na ramieniu Leona i przetańczyliśmy tak kilka dobrych piosenek. To była wspaniała noc. Piliśmy kolorowe drinki, tańczyliśmy, a przede wszystkim świetnie się bawiliśmy. Wróciliśmy do domu nad ranem, zmęczeni, pijani, ale zadowoleni.



*************
  Nawet nie będę komentować tego co jest na górze. Rozdział nie ma kompletnie sensu i nic by się nie stało gdyby go nie było. A dlaczego? Bo nie miałam na niego kompletnie pomysłu. Jeszcze jakieś dwa rozdziały będą takie (chyba, że nagle dostane przypływu weny i zmienię swoją koncepcję) bo dopiero na jakiś roz. 8 mam plan. Nawet mam napisany kawałek do niego, więc mam nadzieję, że w tedy cała ta akcja zacznie się rozkręcać. Rozdziału nie było już miesiąc? Chyba jakoś tak XD. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Nie mam zamiaru obiecywać, że za tydzień dodam kolejny bo nie wiem jak potoczą się sprawy związane ze szkołą. Byle do świąt. Przetrwamy te trzy miesiące i będziemy mieć wreszcie święta:). Przepraszam też, że ostatnio nić nie komentowałam, ale obiecuję, że w najbliższym czasie to nadrobię.
       Do następnego
           Kinga:)

1 komentarz:

  1. Świetny.
    Leon i Viola poszli sobie do klubu.
    Mają wolną chatę. Trzeba korzystać.
    Czekam na next :*

    Maddy ❤

    OdpowiedzUsuń

© grabarz from WS | XX.