- Co wyście
sobie myśleli? My tu ojcem od zmysłów odchodzimy, a wy jak gdyby nigdy nic
przychodzicie sobie i mówicie, że zapomnieliście zadzwonić? – to jest dokładnie
taka reakcja, jakiej się spodziewaliśmy i jakiej byliśmy w pełni świadomi. Aktualnie
siedzę z Leonem na beżowej kanapie, oboje wpatrujemy się w dywan i słuchamy
krzyków Lisy. No właśnie Lisy. Największym i w sumie jedynym zaskoczeniem jest
to, że Jerry nic nie mówi tylko siedzi w fotelu i wpatruje się w kobietę, która
chodzi w tą i z powrotem niczym Fred Flinston. Ciekawe czy uda jej się wydeptać
dziurę w podłodze. Zaśmiałam się pod nosem na tą myśl, lecz szybko się
opamiętałam i uspokoiłam , bo to mogłoby tylko pogorszyć naszą obecną sytuację.
- Mamo. Proszę
uspokój się. – Leon wstał powoli ze swojego miejsca i podszedł do rodzicielki.
Chciał ją uspokoić. Kiedy złapał ją za ręce wreszcie przestała chodzić i
stanęła w jednym miejscu.
- Jak już będziesz miał swoje swoje dzieci to zrozumiesz jak
to jest, kiedy nie wiesz co się z nimi dzieje w środku nocy, kiedy nie wiesz
czy coś im się stało. - mama była zrozpaczona. Zaczynała płakać. Leon objął ją
ramieniem i przytulił. Nie mogłam znieść tego widoku i sama zaczęłam płakać.
Podeszłam do nich i też się przytuliłam. Lisa wyciągnęła rękę i mnie uścisnęła.
- Przepraszam.- wyszeptałam. Nie wiedziałam co jeszcze
mogłabym dodać. Po chwili poczułam, że Jerry również się do nas dołączył.
- Tak się cieszę, że nic wam nie jest. – powiedziała już
spokojna kobieta. Po pewnym czasie oderwaliśmy się od siebie.
***
To co stało
się dwie godziny temu było bardziej pouczające niż jakakolwiek kara, szlaban
czy cokolwiek takiego. U mnie w domu, w Buenos Aires nigdy nie zdarzyło się coś
podobnego. Moi rodzice reagowali całkiem inaczej. Kiedy opowiadałam im dlaczego
nie wróciłam do domu na noc zazwyczaj mówili tylko okej i wracali do swoich
zajęć.
Teraz siedzę w
swoim pokoju i próbuję dodzwonić się do Ludmiły. Kolejny dzień nie odbiera. Nie
zależy mi na tym jakoś bardzo , ale jednak Ludmiła to moja przyjaciółka, a nie
mogę nawet z nią porozmawiać przez pięć minut. Z mamą udało mi się zamienić
raptem dwa słowa, ponieważ wymigała się pracą. Przyzwyczaiłam się już do tego.
Nagle usłyszałam pukanie do moich białych, drewnianych drzwi. Otarłam szybko
pojedyncze łzy, które spłynęły mi podczas moich przemyśleń.
- Proszę! – powiedziałam dosyć głośno, aby osoba po drugiej
stronie mogła mnie usłyszeć. Po chwili ujrzałam głowę Leona.
- Mama woła na kolację. Zjesz z nami?- spytał uśmiechnięty Leon.
Jego uśmiech wcale nie był taki szczery jak zawsze. Widać było po nim, że jest
smutny i przygnębiony. W sumie ja też
nie byłam przeszczęśliwa co chłopak pewnie zdążył już zauważyć.
- Tak. Zaraz przyjdę. – odpowiedziałam szybko, aby uniknąć
wszelkich, niepotrzebnych pytań.
- Coś się dzieje? Chcesz pogadać? – właśnie od tego chciałam
się wywinąć, ale jak widać nie udało mi się.
- Nie. Wszystko jest w jak najlepszym porządku. – posłałam
mu sztuczny uśmiech, choć nie wierzę, że da się na to nabrać.
- Okej, ale pamiętaj, że zawsze możesz ze mną pogadać. W
końcu jestem twoim starszym bratem.- stanął jak super bohater, z rękami na
biodrach. Zaraz podszedł do mnie i rozczochrał mi włosy. Zaśmiałam się na ten
niby nic nieznaczący gest, ale dla mnie znaczył dużo więcej niż komukolwiek
mogłoby się wydawać.
- Dzięki. Będę pamiętać. – zapewniłam go. Przypomniał tylko
o kolacji i wyszedł z mojego pokoju. Mimowolnie się uśmiechnęłam. Taka krótka…
rozmowa? Chyba nawet nie można nazwać tego rozmową. Taka krótka wymiana zdań, a
tak bardzo poprawiła mi humor.
***
Dziękuję. Było
pyszne. – wstałam od stołu. Chciałam wyjść z jadalni i udać sobie do mojej
sypialni, ale głos taty skutecznie uniemożliwia mi to.
- Violetto, poczekaj jeszcze chwilę proszę. Musimy wam coś
powiedzieć. – no nie powiem, przestraszyłam się troszkę, kiedy to usłyszałam i
wydaje mi się, że Leon także. W rezultacie ja siedzę naprzeciwko Lisy, a Leon
naprzeciwko Jerrego. Oboje mamy grobowe miny i patrzymy się ślepo przed siebie.
Boję się, że chodzi o tę głupią imprezę i mogę się założyć, że mój brat myśli
podobnie. Sądziłam, iż wyjaśniliśmy sobie wszystko i tym razem nam się upiecze,
a teraz przeczuwam, że myliliśmy się.
- Dlaczego macie takie miny? Nic się nie stało. Nie macie
się o co martwić. Spokojnie.- uspokoiła nas kobieta. Odetchnęliśmy z ulgą ,
spojrzeliśmy na siebie i posłaliśmy sobie uśmiechy. Widać było, że
dotychczasowy stres nas opuścił.
- No chyba, że coś przeskrobaliście. – dodał szybko tata
wprowadzając znowu napiętą atmosferę, ale zaraz zaczął się śmiać, a my razem z
nim.
- Więc o co chodzi? – zadał pytanie Leon.
- We wtorek mamy z tatą naszą rocznice ślubu. Uznaliśmy, że
jesteście już duzi, więc postanowiliśmy zostawić was samych w domu na parę dni,
kiedy my będziemy świętować. Wylatujemy już dzisiaj wieczorem, a wracamy w
czwartek wieczorem. W takim razie macie wolny dom na całe cztery dni. –
uśmiechnęliśmy się, bo to naprawdę świetna wiadomość.
- Ale zanim
zaczniecie się tak cieszyć. – zaczął mówić mężczyzna. – Musimy ustalić sobie
pewne zasady. Zero imprez, alkoholu i tym podobnych rzeczy. Macie zachowywać
się tak jakbyśmy tutaj byli. Ufamy wam i myślimy, że nie będzie z tym większego
problemu. Prawda?
- Prawda. – odpowiedzieliśmy pośpiesznie chórkiem.
- Dobrze. To wszystko co chcieliśmy wam przekazać. Jeśli
macie jakieś plany to możecie już spokojnie wracać do swoich zajęć. –
powiedziała długowłosa kobieta ze szczerym uśmiechem na twarzy.
***
Rodzice wyszli z
domu około godziny dziewiętnastej. Pożegnaliśmy się z nimi i każde z nas
rozeszło się w swoje strony, czyli ja do swojego pokoju, a Leon do swojego. Po
chwili siedzenia w ciszy uznałam, że nie zamierzam przesiedzieć tak reszty
wieczoru. Wpadłam na genialny plan, aby połazić trochę po mieście i może wpaść
do jakiegoś klubu. Zrobiłam makijaż, fryzurę i założyłam na siebie czerwoną
sukienkę. Zadowolona z efektu jaki uzyskałam wyszłam ze swojego pokoju i
skierowałam się w stronę sypialni mojego brata. Chciałam powiadomić go o tym,
że wychodzę. Nie pukając otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Chłopak właśnie
zdejmował koszulkę. Stał tyłem, więc nie zauważył, że mu się przyglądam. Leon
jest bardzo umięśniony. Dziwię się nawet, że nie ma dziewczyny. Stałam tak
jeszcze chwilę, ale kiedy zaczął się odwracać zapinając ostatnie guziki
granatowej koszuli złapałam za klamkę od drzwi, aby wyglądało jakbym dopiero co
je otworzyła
- Chciałam ci tylko przekazać, że wychodzę, ale z tego co
widzę ty też się gdzieś wybierasz. – powiedziałam lustrując wzrokiem jego
sylwetkę
- Tak. Pomyślałem, że bezsensu tak tu siedzieć skoro jutro i
tak jest wolne. – po jego minie było widać, że jest zmieszany, choć sama nie
wiem czemu.
- Ooo… i nie pomyślałeś, aby zabrać ze sobą ukochaną
siostrzyczkę? Nie ładnie.- pogroziłam mu palcem i zaczęłam się śmiać.
- Ty tez nie lepsza. Zachowałaś się tak samo karygodnie jak
ja.- jego ton głosu był poważny, ale nie mógł powstrzymać śmiechu, więc zaraz
oboje leżeliśmy na podłodze z powodu tego nagłego przypływu radości.
- To co zbieramy się, bo z tego co widzę jesteś już gotowa.-
stwierdził, kiedy już się uspokoiliśmy.
- Ja i ty? Razem? Kto powiedział, że chcę z tobą w ogóle
gdzieś wyjść? – popatrzyłam na niego wyniosłym wzrokiem.
- Ach tak? Dobrze.
Więc rozumiem, że nie chcesz iść do najlepszego klubu w okolicy, tylko do
pierwszego lepszego? Przypominam ci, że to ja mieszkam tutaj już od dobrych
kilkunastu lat.- udawał obrażonego. Jego mimika twarzy była niesamowita,
potrafił pokazać tyle emocji. Wystarczyło spojrzeć tylko w jego oczy i już było
wiadomo jaki ma humor. Ciekawe czy po mnietez było widać te wszystkie uczucia.
Nigdy do tej pory nie interesowałam się tym. Nie przejmowałam się raczej
uczuciami innych. Widziałam, że są smutni albo szczęśliwi, nic poza tym.
- Oj no już. Przepraszam cię. A teraz naprawdę się
zbierajmy.
***
Klub, do
którego zabrał mnie Leon był naprawdę genialny. Czarne ściany, pełno neonów,
światełek, czerwone dodatki, świetna muzyka. Barmani i inni ludzie z obsługi
byli wspaniałym dopełnieniem tego. Wszystko składało się na niesamowitą
atmosferę, którą już przy wejściu można było odczuć. Zakochałam się w tym
miejscu od samego początku.
Jesteśmy już
tutaj co prawda ze cztery godziny, ale ja w ogóle nie czuje zmęczenia. Wiem, że
będę się powtarzać, ale nic na to nie poradzę. Brakowało mi tego. Tego ciągłego
imprezowania. Nie tak łatwo odejść od tego co jeszcze niedawno było twoją
codziennością.
- Co tak stoisz? Chodź potańczyć.- Leon złapał mnie za rękę
i pociągnął w stronę dużej grupy ludzi, która poruszała się w rytm głośnych
piosenek. Dołączyliśmy do nich, lecz po chwili szybka muzyka zmieniła się w
jakiś wolny kawałek. Chłopak przyciągnął mnie do siebie i objął ramieniem tak
jakby nie chciał abym mu uciekła. Popatrzyłam mu w oczy, które swoją drogą były
bardzo piękne. Kiedy utwór dobiegł końca myślałam, że Leon mnie puści, ale tak się
nie stało. Zdziwiłam się, bo kiedy zaczęła się kolejna piosenka taka jak
większość poprzednich nadal tańczyliśmy wolnego, ale nic nie powiedziałam. Nie chciałam
psuć tej chwili. W jego towarzystwie czułam się naprawdę dobrze. W rezultacie
położyłam swoją głowę na ramieniu Leona i przetańczyliśmy tak kilka dobrych
piosenek. To była wspaniała noc. Piliśmy kolorowe drinki, tańczyliśmy, a przede
wszystkim świetnie się bawiliśmy. Wróciliśmy do domu nad ranem, zmęczeni,
pijani, ale zadowoleni.
*************
Nawet nie będę komentować tego co jest na górze. Rozdział nie ma kompletnie sensu i nic by się nie stało gdyby go nie było. A dlaczego? Bo nie miałam na niego kompletnie pomysłu. Jeszcze jakieś dwa rozdziały będą takie (chyba, że nagle dostane przypływu weny i zmienię swoją koncepcję) bo dopiero na jakiś roz. 8 mam plan. Nawet mam napisany kawałek do niego, więc mam nadzieję, że w tedy cała ta akcja zacznie się rozkręcać. Rozdziału nie było już miesiąc? Chyba jakoś tak XD. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Nie mam zamiaru obiecywać, że za tydzień dodam kolejny bo nie wiem jak potoczą się sprawy związane ze szkołą. Byle do świąt. Przetrwamy te trzy miesiące i będziemy mieć wreszcie święta:). Przepraszam też, że ostatnio nić nie komentowałam, ale obiecuję, że w najbliższym czasie to nadrobię.
Do następnego
Kinga:)
Świetny.
OdpowiedzUsuńLeon i Viola poszli sobie do klubu.
Mają wolną chatę. Trzeba korzystać.
Czekam na next :*
Maddy ❤