Obecnie siedzę cały czas w tym samym
miejscu i nawet nie ma możliwości, abym wstała gdziekolwiek. No może do
łazienki Leon by mnie puścił. Chłopak tak się przejął moją chorobą, co jest
bardzo kochane, ale jednocześnie mocno wkurzające. Chciałam wyjść do ogrodu,
żeby się chociaż trochę przewietrzyć i rozprostować nogi, ale Leon mi nie
pozwolił wychodzić z łóżka. Jestem, więc uwięziona w swoim pokoju.
- Leoś! –
Zawołałam go bo już tu dłużej nie wytrzymam.
- Co
kochanie?
-
Przeleżałam cały dzień. Naprawdę czuję się już lepiej. Muszę wstać z tego
łóżka.
- Wolałbym
żebyś całkiem wyzdrowiała.
- Ale trzeba
zrobić coś na obiad. Ty sobie nie poradzisz. A zresztą potwornie mi się tu
samej nudzi.
- Ja sobie
nie poradzę? – Oburzył się Leon, lecz po jego tonie głosu można było
wywnioskować, że nie obraził się naprawdę, tylko zrobił to na żarty. –
Zobaczysz, jeszcze będziesz mnie prosiła, żebym ugotował ci coś. – Westchnęłam
tylko, bo moja kolejna próba wstania z łóżka skończyła się niepowodzeniem. – W
takim razie ja idę przygotować jedzenie, a ty leżysz i się nie ruszasz. Może ci
coś podać?
- Obejdzie
się bez. – Powiedziałam pod nosem i
patrzyłam w jeden punkt na ścianie. Wiem zachowuję się jak małe dziecko, ale
naprawdę już nie daję rady. Wcześniej nikt się mną tak nie opiekował jak byłam
chora i nie jestem do tego przyzwyczajenia.
- Oj Violu,
Violu… - Podszedł do mojego łóżka, pochylił się i dał mi buziaka.
- Będziesz
chory. – Spojrzałam na niego.
- Mi tam
żadne przeziębienie nie straszne.
- Ale i tak
możesz się zarazić, a tego nie chcemy.
No nie powiem zaskoczył mnie posiłek
przyrządzony przez Leona. Był naprawdę pyszny. Siedzimy teraz w moim pokoju i
rozmawiamy. Nie mamy za bardzo co robić w domu, a na dworze jest piękna pogoda,
z której nie możemy skorzystać przez tą wstrętną chorobę. W pewnym momencie
Leon kichnął tak głośno, że aż podskoczyłam na łóżku. Jednak na jednym
kichnięciu się nie skończyło.
- Acha…
Mówiłam, żebyś do mnie nie podchodził cały czas. Teraz oboje jesteśmy chorzy.
- Nie ma
tego złego. Teraz przynajmniej możemy poleżeć sobie razem w jednym łóżku i nie
wygonisz mnie pod pretekstem zarażenia. – Poruszył śmiesznie brwiami, na co się
zaśmiałam. Odkryłam kołdrę z drugiej połowy łóżka, na której nie leżałam i
dałam chłopakowi znak, aby położył się obok mnie. – Możemy się teraz nawet
spokojnie pocałować, nie martwiąc się zarazkami. – Wybuchłam śmiechem, ponieważ
Leon ma bardzo śmieszny głos przy zatkanym nosie. Po chwili się opanowałam i
złożyłam na jego ustach słodki pocałunek. Trwało to chwilę zanim się od siebie
oderwaliśmy, a zrobiliśmy to tylko dlatego, że usłyszeliśmy dźwięk otwieranych,
a następnie zamykanych drzwi wejściowych.
- Jesteśmy.
– Był to głos Lisy wchodzącej do domu. – A wy gdzie się podziewacie?
- U Violi w
pokoju. – Odkrzyknął jej Leon.
Niedługo
potem ujrzeliśmy sylwetki rodziców stojących w progu mojego pokoju.
- Co wy tu
robicie? Jest piękna pogoda, a wy pod kołdrą leżycie? – Spytała zdziwiona
kobieta.
- Kochanie to chyba my im przeszkodziliśmy w pewnej rzeczy. - Zwrócił
się roześmiany Jerry do Lisy. Kobieta popatrzyła na swojego męża z
niezrozumieniem, a potem na nas i chyba zrozumiała co miał na myśli bo zrobiła się
cala czerwona.
- Jesteśmy chorzy. - Szybko sprostowałam tę sytuację. - Ja już od rana się nie najlepiej czuję, a Leon w ciągu dnia się ode mnie zaraził. – Może i jest w tym trochę racji, że cała ta sytuacja wyglądała trochę dwuznacznie przez to, że całe nasze ciała były przykryte kołdrą. Tylko nasze głowy wystawały spod mięciutkiego materiału.
- Jesteśmy chorzy. - Szybko sprostowałam tę sytuację. - Ja już od rana się nie najlepiej czuję, a Leon w ciągu dnia się ode mnie zaraził. – Może i jest w tym trochę racji, że cała ta sytuacja wyglądała trochę dwuznacznie przez to, że całe nasze ciała były przykryte kołdrą. Tylko nasze głowy wystawały spod mięciutkiego materiału.
Państwo Verdas wypytywali nas
jeszcze o wszystkie szczegóły naszej choroby i oczywiście chcieli zadzwonić po
lekarza, ale udało nam się ich odwieść od tego pomysłu. Pytali też czy czegoś
potrzebujemy i o inne mnóstwo rzeczy.
- Tylko pamiętajcie dzieci, na wnuki jeszcze przyjdzie czas.
- Dokładnie tak. Ojciec ma rację. Bez szaleństw tu proszę.
Kiedy tylko drzwi od pokoju się zamknęły oboje z Leonem wybuchliśmy
śmiechem.
- Słyszałaś? Kiedyś przyjdzie czas na takiego małego Verdaska. –
Powiedział z uśmiechem Leon.
- Skąd taka pewność, że w przyszłości nadal będziemy razem i założymy
rodzinę? –Spytałam poważnie.
- Po prostu to wiem Violu. I wiem też, że będziemy mieć wspaniałe dzieci,
a ty będziesz wspaniałą mamą, a ja najlepszym tatą na świecie. – Odrzekł dumnie
Leon patrząc mi głęboko w oczy.
- Może nie zapędzajmy się tak daleko w przyszłość. – Zgasiłam jego
zapał.
*****************
Uffff... rodział 7/7 udało mi się!!! Wiem, że dla niektórym napisanie to nie jest żaden wyczyn, ale dla mnie to nie lada osiągnięcie:)
Wiem, że te dwa ostatnie rozdziały nie powalają, ale i tak cieszę się, że są.
Teraz chciałabym wam podziękować za ten wspaniały rok razem na bloggerze. Nie mogę uwierzyć, że piszę to opowiadanie już tak długo i jeszcze się nie poddałam. To wszystko zawdzięczam wam. ;*
Muszę zastanowić się nad kolejnymi rozdziałami, bo nie do końca mam na nie pomysły. Jedynie pojawił mi się w głowie pomysł na zakończenie pewnego etapu tej historii (ale nie martwcie się to będzie po prostu przesunięcie w czasie) i chyba będę ku temu zmierzała. Zaczniemy po prostu drugą część tego opowiadania (która już jest zaczęta XD) już niedługo. Pojawią się jeszcze 2-3 rozdziały z tej części i zacznie się nowa. No chyba, że dostanę olśnienia i będę jednak chciała dłużej pociągnąć tą część. Już całkiem nie wiadomo o co mi chodzi, ale nie ważne. XD
Ps. Dla czytających te wszystkie rozdziały po czasie. One pojawiały się po jednym każdego dnia przez cały tydzień od poniedziałku do niedzieli (tydzień rocznicy bloga). Niestety coś mi się popsuło z datami i wygląda tak jakby 7 rozdziałów pojawiło się jednego dnia.
Ps.2. Ech... coś jest nie tak, bo rozdział 18 pokazuje się po 12 zamiast po 17 przepraszam was za zamieszanie. Postaram sie coś z tym zrobić, ale nie obiecuję, że mi się to uda. Jeśli ktoś miał podobny problem i sobie z nim poradził to bardzo proszę o kontakt.
A więc jeszcze raz wam dziękuję z całego serca i do następnego
Kinga
Wspaniały
OdpowiedzUsuńLeoś nie tak daleko
Za daleko to nie wybiegaj😂😂
Pożyjemy zobaczymy 😂😂
Czekam na kolejny
Ps: Wpadnij do mnie
Hej
OdpowiedzUsuńLeon trochę za daleko wybiegasz w przyszłość.Wszystko się może jeszcze wydarzyć i to nie koniecznie dobrych rzeczy. Violetta i Leon leżą chorzy w łóżku.Biedni zamiast korzystać z ładnej pogody muszą leżeć. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział.
Cudny!
OdpowiedzUsuńChorowitki (nie wiem czy jest takie słowo xd) nasze.
Niech szybko wyzdrowieją <3
Ah Leonek myśli już o przyszłości.
Jeszcze nic nie wiadomo Lajonku.
Czekam na nexta!
TP <3
Gdzie rozdział 18? :(
OdpowiedzUsuńDobra, przeczytałam najpierw 19 i notkę pod spodem i już mam! :D
UsuńMEGA OPOWIADANIE ♥
Kiedy rozdział?
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie 😉
Leoś tak sie zajmował Viola ze aż sam sie rozchorował omg kochane <3
OdpowiedzUsuńRodzice są świetni w tym opowiadaniu, serio uwielbiam ich!
No wlasnie, niech zrobią małego Verdaska ♥
Super rozdział, jak wszystkie!
Czekam na kolejne części :)
Buziaki,
Rosalie
Kiedy rozdział?
OdpowiedzUsuńŚwietny:) kiedy będzie rozdział
OdpowiedzUsuńKiedy rozdział?
OdpowiedzUsuńKiedy będzie dostępny kolejny rozdział
OdpowiedzUsuńKocham twojego bloga! 💓💓
OdpowiedzUsuńWracaj do nas😭💜💜